niedziela, 23 lutego 2014

Rozdział 9

"Co się dzieje z człowiekiem, który traci kogoś lub coś na czym mu zależy? 
Nic. Zupełnie nic. Przecież je śniadanie, bierze prysznic, uczy się, może nawet czasem się uśmiechnie. Problem w tym, że żadna z tych czynności, nie ma dla niego sensu..."

* HARRY *

- Sophie nie!!!!!! - dobiegłem jak błyskawica do osuwającego się na podłogę ciała Sophie, za mną wleciała pielęgniarka z którą szedłem.
- Zostaw mnie, pozwól mi umrzeć - z jej ust, wydobywał się cichy głosik
- Nie zostawię, nie mogę Sophie, obiecałem Ianowi. - z moich oczu znów zaczęły płynąć łzy
- Ale jego już nie ma
- Ale obietnica pozostała, żyj dla niego, dla mnie, nie możesz tego zrobić - błagałem i trzymałem ją na rękach, po chwili do sali wpadł lekarz.

                                                                            *****
- Kiedy się obudzi przyjdzie do niej psycholog - powiedział do mnie lekarz, kiedy już po wszystkim siedzę u niego w gabinecie
- Czy ona.... - chciałem zadać pytanie, które cały czas było w mojej głowie, lecz lekarz jakby czytał mi w myślach sam na nie odpowiedział
- Sophie już nigdy nie będzie tą samą dziewczyną. Była mocno zżyta z bratem, dlatego jego śmierć tak mocno na nią wpłynęła.
- Co ja mam w takiej sytuacji zrobić?
- Nie pozostaje panu nic innego jak jej nie opuszczać, potrzebuje teraz kogoś, by zdać sobie sprawę, że nie została sama, a życie nie straciło sensu. - odpowiedział na moje pytanie i wstał ze swojego krzesła
- Nie zrobię tego, nie zostawię jej, będę cały czas przy niej, obiecałem to jej bratu
- Cieszę się, że jest pan tak mocno zdeterminowany
- Dziękuje doktorze, czy... mogę do niej iść?
- Ależ oczywiście, jeśli się obudzi proszę zawołać pielęgniarkę
- Oczywiście - odpowiedziałem i wyszedłem z jego gabinetu.

* SOPHIE *

Okey, czy ja muszę być tak bardzo pechowa?! Czy nie potrafię zrobić najprostszej rzeczy jaką jest odebranie sobie życia?! A może.... Może to jest dla mnie znak? Jeśli po raz 2 nie udało mi się, bo pewien zielonooki brunet zdołał mnie uratować to może znak, że jednak jeszcze nie mój czas? Ale... Ale ja tak bardzo chcę umrzeć, chce w końcu przestać czuć pustkę w sercu, chcę przestać cierpieć. Ian był moją jedyną rodziną, straciłam jego, straciłam rodzinę, straciłam swoje serce i duszę. Poczułam jak po moim policzku spływa samotna łza, głowę miałam odwróconą w stronę okna za którym panowała ciemność, tak samo jak w mojej szpitalnej sali, lecz pomimo wszystko, czułam czyjąś obecność. Nie musiałam odwracać głowy, by wiedzieć, że jest to Harry. Przyjaciel mojego najukochańszego brata, który po jego śmierci stał się moim "aniołem stróżem", może w tym coś jest? Może dać mu szansę? Może spróbować dalej żyć pomimo tego wszystkiego? Nie! Zdecydowanie  nie! Nigdy nie dam mu szansy, nigdy nie obdarzę go uczuciem większym niż tolerancja względem jego osoby. Dlaczego? Ponieważ to on przyczynił się do śmierci mojego brata! To on ma krew na swoich dłoniach! Nigdy mu tego nie wybaczę, ale będę go tolerować ze względu na Ian'a, to jego przyjaciel, który trzymał go kiedy ten umierał i tylko dlatego postanowiłam go tolerować.
- Kiedy ty ostatnio spałeś? - spytałam nawet nie odwracając głowy.
- Wczoraj
- Zdecydowanie powinieneś iść spać
- Nie zostawię cię - usłyszałam jego głos od strony, na którą byłam odwrócona
- Możesz iść, nie zrobię nic
- Nie zostawię cię
- Przestań do cholery!! - krzyknęłam i gwałtownie podniosłam się na łóżku - Nie jesteś moim ojcem ani bratem żeby pilnować mnie na każdym kroku, nie musisz się bać, że znów będę chciała ze sobą skończyć, mam gdzieś to, że obiecałeś coś Ian'owi!! Masz stąd wyjść i zostawić mnie z spokoju!!
- Ale..
- Żadnego ale... Wynocha!!!!!!!!!!!!!!! - wskazałam ręką drzwi. Zielonooki z gniewem w oczach wstał i wyszedł, a ja w końcu odetchnęłam samotnością.

* NA KORYTARZU SZPITALA *

Tajemniczy mężczyzna z ironicznym uśmieszkiem stał z założonymi rękoma i przyglądał się jak Harry Styles wychodzi wściekły z sali szpitalnej jak i z całego budynku.
- Nie potrafisz zapanować nawet nad takim nic jakim jest ona, Styles, staczasz się na dno chłopczyku - powiedział cicho do siebie i zaśmiał się szyderczo.
Mężczyzna rozejrzał się wokoło i wyjął telefon z kieszeni, wybrał numer swojego szefa i czekał....
- Jest sama, można w końcu odebrać zapłatę..... - powiedział do osoby po drugiej stronie
- Wiesz co robić, chcę ją mieć żywą i całą, chce się trochę pobawić
Kiedy połączenie zostało zakończone, tajemniczy mężczyzna jeszcze raz rozejrzał się wokoło, by sprawdzić, czy nie zwrócił na siebie niczyjej uwagi po czym ruszył do pokoju niczego nieświadomej Sophie Morris, by odebrać długo oczekiwaną zapłatę....

.....................................................................................................................................................
Hej! Oto kolejny rozdział, mam nadzieję, że wam się podoba. Następny gdzieś tak w piątek, a jak się uda to mo.że i nawet wcześniej. Dziekuje, że cierpliwie czekacie
CZYTASZ = KOMENTUJESZ

piątek, 3 stycznia 2014

Nowy rozdział

Kiedy nowy rozdział? - wiele z was zadaje mi to pytanie i kilka razy odpowiadałam na nie w komentarzach, ale okey, możecie ich nie czytać, tak więc....
Nowy rozdział pojawi się w tym miesiącu NA PEWNO, kiedy skończę opowiadanie miloscmawieleznaczen.blogspot.com Zostało mi do jego zakończenia ok 2 rozdziałów, więc jeśli to zrobię, zabiorę się za ten.
 Bardzo, ale to bardzo wam dziękuje za cierpliwość i wyrozumiałość - to wiele dla mnie znaczy. 
Mam ogromną nadzieję, że wytrzymacie jeszcze te kilka( naście) dni. Jeśli mi się uda to może w ten weekend napiszę kolejny rozdział, będę robiła wszystko co w mojej mocy. Dziękuje