sobota, 28 września 2013

Rozdział 6

 " Deszcz pada, ponieważ chmury nie wytrzymują nadmiaru wody. Łzy lecą z oczu, ponieważ...
serce nie jest w stanie dłużej znieść ukrywanego bólu."


Obudziłam się rano, kiedy delikatne promienie słoneczne przedostawały się przez rolety i oświetlały moją twarz. Otworzyłam oczy i od razu przypomniały mi się wydarzenia z wczorajszego dnia. Z moich oczu popłynęły pojedyncze łzy. Spojrzałam na Harry'ego, na człowieka przez którego mój brat nie żyje. Może wczoraj byłam dla niego miła i płakałam wtulona w niego, ale dzisiaj jest kolejny dzień i nigdy mu nie wybaczę tego, że widział jak mój brat umiera i nic nie zrobił, to jego wina. Wstałam z łóżka i skierowałam się do łazienki, spojrzałam w lustro i od razu tego pożałowałam. Wyglądałam okropnie. Oczy podkrążone, włosy wyglądały jak siano, a z mojej twarzy zniknął uśmiech i sądzę, że już bezpowrotnie. Jestem pewna, że już nie jestem tą samą Sophie. Wraz ze śmiercią Iana umarła część mnie, większa część. Nie mam już nikogo, nie mam rodziny więc po co mam żyć? Nie ma to już sensu. Otworzyłam jedną z szafek i zaczęłam szukać przedmiotu, który sprawiłby mi ulgę. Kiedy w końcu znalazłam żyletkę, wyciągnęłam ją i przyłożyłam do skóry. Jedno pociągnięcie, później drugie, trzecie i moje problemy, wszelki ból, zniknie. Miałam już pociągnąć ostrzem po skórze, kiedy usłyszałam swoje imię.
- Sophie! Gdzie jesteś? - no tak, Styles, teraz to on będzie mi mówił co mam robić.
Wyszłam z łazienki, ale jego w pokoju nie było, przebrałam się w strój do szkoły, miałam ochotę do niej nie iść, ale wtedy będzie jeszcze gorzej, muszę pokazać Ianowi, że nie dam się tak łatwo. Zrobię to dla niego, chociaż jestem bardzo słaba.
- Nie drzyj się tak, jak stare prześcieradło, czego chcesz?  - spytałam Stylesa, ale ten jakby moje słowa puścił mimo uszu
- Gdzie byłaś?
- A gdzie miałabym być? W łazience - odpowiedziałam i skierowałam się do kuchni.
- Sophie?
- Co?!
- Co się stało, zachowujesz się dziwnie.
- No i co z tego?! Nie udawaj, że cię to interesuje! Nie jesteś ani moim ojcem, ani bratem! Nie potrzebuję cię! Wynoś się z mojego domu i życia - z moich oczu zaczęły wydostawać się łzy - Nienawidzę cię! To przez ciebie Ian nie żyje!!! - chwyciłam swoją torbę i wybiegłam z domu.

* HARRY *

Zachowanie Sophie, bardzo mnie zdziwiło, ale i zaniepokoiło. To nie była ta sama dziewczyna. Słowa które wypowiedziała bardzo mnie zraniły, ale miała rację. To przeze mnie Ian nie żyje, mógłbym zniknąć z życia Sophie na zawsze, tak jak chce, ale nie mogę tego zrobić. Obiecałem Ianowi, a obietnic danych kumplowi się nie łamie, a po drugie: wiem, że Skorpion tak szybko nie odpuści i będzie szukał mnie, a co gorsza Sophie. On chce ją za wszelką cenę zdobyć i mieć jako swoją zabawkę, a na to nie pozwolę. Obiecałem Ianowi i słowa dotrzymam.

* SOPHIE *

Po kilku metrach, kiedy byłam już dalej od domu, zwolniłam tempo. Musiałam przestać płakać i się uspokoić. Tomlinson na pewno nie da mi spokoju, kiedy zauważy, że płakałam. Po ok. 10 minutach, kiedy się uspokoiłam i doprowadziłam do względnego porządku, wznowiłam mój marsz do szkoły. Jak zwykle czułam wzrok innych na sobie, tylko że dzisiaj było jeszcze gorzej. Słyszałam jak każdy rozmawiam i szepta między sobą na mój temat. Spuściłam głowę i szłam korytarzem do swojej szafki kiedy na coś, a raczej na kogoś wpadłam. Podniosłam głowę i natknęłam się na te pełne pogardy niebieskie tęczówki.
- Siemasz Morris! Jak tam? Nie dziwię się, że twój brat strzelił sobie w łeb. Też bym z tobą nie wytrzymał w jednym domu.  Spójrz tylko na siebie, zostałaś sama.Jesteś do niczego. Nie łatwiej by było gdybyś zniknęła? Wiele osób byś uszczęśliwiła.  - słowa Louisa były jak sztylet w moje serce, ale miał rację. Jestem do niczego. Czułam łzy gromadzące się w moich oczach, które chciały wydostać się na zewnątrz. Broniłam się, ale one i tak znalazły ujście i zaczęły spływać.
- Dosyć tego Tomlinson!!! - usłyszałam groźny, poważny głos za swoimi plecami. - Zajmij się swoim życiem!!
- Wiesz co Styles masz rację, nie ma nawet najmniejszego sensu tracić czas na takie nic jakim jest ona - wskazał palcem na mnie i odszedł.
- Nie przejmuj się - powiedział Harry i chciał mnie przytulić
- Zostaw mnie!! Nie potrzebuje cię - wyrwałam się z jego uścisku i wybiegłam ze szkoły. Usiadłam na
murku za szkołą i pozwoliłam moim łzom spokojnie płynąć. Miałam już dość tego wszystkiego. Rozejrzałam się dookoła i zauważyłam, że byłam sama, oprócz czarnego Range Rovera, który stał na przeciwko mnie po drugiej stronie, Zaczęłam się przyglądać, kiedy zauważyłam jak wysiada z niego chłopak/mężczyzna. Na oko miał z 20, 21 lat, Włosy miał krótkie, blond. Na nosie miał czarne okulary, które powodowały, że nie mogłam zbyt dobrze przyjrzeć się twarzy. Na ciele miał pełno tatuaży, a w ustach papierosa. Miał jeansowe spodnie i białą bluzkę na której miał czarną skórzaną kurtkę. Zamknął drzwi od auta i zaczął kierować się w moją stronę. Patrzyłam na niego jak zahipnotyzowana. W pewnym momencie poczułam  dziwne uczucie i stwierdziłam, że chyba lepiej wycofać się i zniknąć w budynku szkoły. Wstałam i tak zrobiłam. Ale kiedy miałam już łapać za klamkę poczułam jak ktoś mnie łapie od tyłu. Do ust dołożył mi białą chusteczkę, zaczęłam się wyrywać, ale substancja zaczęła powodować, że zasypiałam.

.............................................................................................................................................................
Hej! Jak wam się podoba? Taki krótki, ale musi być, żeby akcja za szybko się nie rozwijała? Zdziwione zachowaniem Sophie? Jak myślicie Niallowi uda się ją porwać? Czy może coś mu przeszkodzi? Na postać Zayna musicie odrobinę poczekać, ale obiecuje, że się pojawi. A jak tak Louis?
ZAPRASZAM NA MOJE KONTO NA TWITTERZE, GDZIE INFORMUJĘ O NOWYCH ROZDZIAŁACH @Kara3591
KOMENTUJCIE, DLA WAS TO CHWILA A DLA MNIE WIELKA MOTYWACJA
Nawet nie wiecie jaki miałam dobru humor po przeczytaniu waszych komentarzy, za które ogromnie dziękuje. Sprawiacie, że chcę pisać dalej :D

piątek, 20 września 2013

Rozdział 5

" Nie opuszczaj mnie
Bez ciebie nie dam sobie rady
Bez ciebie jestem nikim
Bez ciebie jestem jak puch na wietrze, wystarczy moment i się rozsypę,
Nie opuszczaj mnie
Jesteś dla mnie najważniejszy
Jesteś dla mnie wszystkim.
Nie możesz mnie zostawić!! 
Nie jesteś taki!!
Nie rób mi tego!!
Mam tylko ciebie!!!
Nie opuszczaj mnie, błagam!!!" 

* IAN *

Moje ciało bezwładnie opadło na ziemię, czułem jak tracę kontakt ze światem. Ale nie mogę!! Nie mogę zostawić tak Sophie! Muszę się postawić, muszę coś zrobić. Tylko, że ze śmiercią nikt nie wygra...
Nie można wygrać ze śmiercią...

* HARRY *

Patrzyłem jak ciało mojego przyjaciela upada na ziemię. To nie może być koniec, to nie może się tak skończyć. Dobiegłem do drzwi i zamknąłem je. Mamy tylko kilka minut, by stąd uciec. Dobiegłem do Iana, został postrzelony,  wiedziałem co to oznacza, ale nie chciałem tego do siebie dopuścić.
- Ian! Ian! Otwórz oczy, nie zasypiaj, będzie dobrze, Ian! - krzyczałem, by jakoś ocucić przyjaciela i pomóc mu.
- Harry.... - usłyszałem cichy głos Iana
- Ian, błagam nie odchodź, nie zostawiaj mnie, Sophie
- Harry, nie dam rady, to koniec. Nie uda mi się wygrać ze śmiercią, to mój koniec - łzy zaczęły wypływać z moich oczu, jestem świadkiem jak mój przyjaciel umiera, na moich rękach. - Obiecaj mi coś - jego głos stawał się coraz słabszy
- Co tylko chcesz...
- Zaopiekuj się Sophie, tylko ona mi została. Powiedz jej, że ją kocham i zawsze będę
- Obiecuje - jego oczy zostały zamknięte, serce przestało pracować, oddech - zanikł. - Ian! Nie rób mi tego!!! - zacząłem płakać, straciłem najbliższą osobę w życiu, mój przyjaciel umarł na moich rękach. - Obiecuje - z moich ust wydobył się cichy szept. Usłyszałem za swoimi plecami głośny huk, spojrzałem zapłakanymi oczami w tamtą stronę. Usłyszałem strzał i drzwi zaczęły się ruszać, mam tylko kilkanaście sekund by stąd uciec. Ostatni raz przyrzekłem przyjacielowi, że zaopiekuje się Sophią i uciekłem tuż przed wtargnięciem Payne'a i Horana.

" Don't leave me this way
I will surely miss..."
 

* SOPHIA *

Siedziałam w swoim pokoju i czytałam książkę. Chłopaki,-  a przynajmniej Ian - mieli wrócić za kilka godzin, a jest już 1 w nocy. Dlaczego nie śpię? Nie mogę. Coś nie daje mi spać. Czuje wewnętrzny niepokój, strach. Czasami tak mi się zdarza, ale wtedy zazwyczaj jest ze mną Ian. Wiele razy nie wracał na noc do domu, więc to mnie nie dziwi. Odłożyłam książkę na półkę i postanowiłam zejść na dół, zrobić sobie gorącą czekoladę. Kiedy miałam wchodzić do kuchni usłyszałam dzwonek do drzwi. Byłam zdziwiona i przestraszona, bo kto normalny dzwoni do kogoś w nocy? Z bijącym sercem i strachem podeszłam do drzwi. Uchyliłam je lekko, a moim oczom ukazał się Harry, ale to nie był ten sam Harry, który kilka godzin temu stąd wychodził.
- Harry? - spytałam cicho, na co chłopak podniósł głowę i spojrzał na mnie. Spojrzenie miał puste, smutne.
Pomimo słabego światła widziałam zaczerwione oczy i łzy, które się w nich gromadziły. - Gdzie jest Ian? Co się stało? - spytałam, widziałam jak loczek przełyka ślinę i stara się coś powiedzieć.
- Mogę wejść, tam ci wszystko powiem - powiedział tak cicho, że myślałam, że to wiatr.
Otworzyłam szerzej drzwi i wpuściłam go do środka, poszliśmy do salonu. Usiadłam na kanapie, a Harry obok mnie. Dopiero wtedy zauważyłam, że ma poplamione czymś ręce, to było coś czerwonego. To była...
- Harry, czy...czy ty masz krew na rękach?!! Gdzie jest Ian? Harry?! - moja panika zaczynała wzrastać, dreszcze przechodziły przez moje ciało.
- Usiądź. Ja.... Ian... On... - widziałam, że coś się stało, czułam to i widziałam po jego zachowaniu. - On nie żyje... - Trzy słowa, które przebiły mi serce. Trzy proste słowa, a sprawiają, że cały twój świat przestaje istnieć.
- Ja...ja... jak to nie żyje - w moich oczach zaczęły gromadzić się łzy. Harry przybliżył się do mnie i chciał przytulić, zapierałam się na początku, ale potrzebowałam tego i wtuliłam się.
- Ciiii, obiecałem mu, że się tobą zajmę, nie zostawię cię. - łzy zaczęły coraz bardziej uwalniać się z moich oczu. To jest niemożliwe....
- Ja nie mogłam go stracić, on nie mógł umrzeć, on żyje, prawda? Nie zostawił by mnie tak?! - chciałam się wyrwać, ale Harry jeszcze mocniej wzmógł swój uścisk.
Siedziałam na kolanach Harry'ego wtulona w jego ciepłe ciało. Łzy spływały po mojej twarzy prosto na koszulkę Harry'ego. Żadne z nas nic nie mówiło, między nami panowała cisza. Każde z nas musiało przyzwyczaić się do myśli, że Iana już między nami nie ma...
Czułam pojedyncze łzy Harry'ego, które skapywały. Miałam w głowie mętlik i mnóstwo pytań.
- Dlaczego? - wyszeptałam
- Jutro ci wszystko opowiem. - powiedział i pocałował mnie lekko w głowę.
Spojrzałam na stolik, na którym stał kubek Iana. Zaczęłam wędrować wzrokiem po pokoju, w pewnym momencie zatrzymałam się na czymś. Wyswobodziłam się z ciepłego i bezpiecznego uścisku Harry'ego po czym wstałam i podeszłam do ściany na której wisiała ramka. Zdjęcie przedstawiało dwójkę dzieci. Chłopca i dziewczynkę. Brata i siostrę. Mnie i Iana. Dopiero teraz dotarło do mnie, że już go nie zobaczę. Już nigdy  go nie przytulę, nie powiem mu, że go kocham. Moja ostatnia rodzina i bliska osoba odeszła. Umarła. Nie ma go, nie wróci. Mój płacz przerodził się w histeryczny płacz, nie mogłam go powstrzymać.
Czułam jak Harry stara się mnie przytulić. Wyszarpałam się i odsunęłam.
- Nie ma go! On umarł! Zostawił mnie! To wszystko przez ciebie!! - krzyczałam i nie mogłam opanować złości i żalu jaki w tej chwili się uwidocznił. Harry z całej siły mnie złapał i zamknął w silnym uścisku.
- Ciii, uspokój się - starał się mnie uspokoić, całował mnie delikatnie w głowę i kołysał
- Nie ma go, on już nie wróci, zostawił mnie - mój głos stawał się coraz słabszy. Harry widząc, że się zaczynam uspokajać, wziął mnie na ręce i zaniósł do pokoju. Nie miałam już na nic siły, tylko łzy spływały po moich policzkach. Wtuliłam się w jego ciało i uspokajałam się. Położył mnie na łóżku, byłam zmęczona i wyczerpana.
- Śpij - cicho powiedział i pocałował mnie delikatnie w czoło
- Nie zostawiaj mnie - powiedziałam przez łzy, łapiąc jego dłoń.
- Nie zostawię - i po chwili czułam jak materac się ugina. Położył się obok mnie, a ja się wtuliłam. Czułam się bezpieczna i pomimo wszystko odpłynęłam w głęboki sen.

.....................................................................................................................................
Hej! Jak wam się podoba? Doprowadziłam was do płaczu?
KOMENTUJCIE PROSZĘ, TO DLA WAS CHWILA, A DLA MNIE WIELKA MOTYWACJA.
CZYTASZ= KOMENTUJESZ
Za wszelkie błędy przepraszam

środa, 18 września 2013

Rozdział 4

Rozdział ten dedykuje LOVELY, która swoim komentarzem sprawiła, że miałam dobry humor przez cały dzień, Dziękuje ci :D

..........................................................
" Nigdy nie pozwól, by strach przed działaniem i człowiekiem wykluczył cię z gry..."

* IAN *

Wróciłem do domu. Moje ciało było całe poobijane i w siniakach, nie mam zielonego pojęcia co powiem Sophie, kiedy mnie zobaczy. Dojście do miejsca mojego zamieszkania było nie lada wyzwaniem. Samochód był zdemolowany, ani ja, ani Harry nie mieliśmy siły. Byliśmy wykończeni treningiem i łomotem jaki sprawili nam Niall z Liamem. Jakimś cudem, z wzajemną pomocą udało się. Zanim wszedłem do środka zobaczyłem, że światła są pogaszone, a w salonie pali się tylko telewizor. Wziąłem głęboki oddech, co nie było proste przez moje poobijane żebra i otworzyłem drzwi. Wszedłem głębiej i zauważyłem Sophie, która leżała na kanapie. Spała spokojnie, jej oddech był również spokojny, była niczego nieświadoma, nieświadoma tego w jakie bagno nas wpakowałem. Podszedłem i wyłączyłem telewizor. Nie mogłem pozwolić by spała tutaj więc pomimo sprzeciwu ze strony całego mojego ciała, wziąłem ją na ręce i zaniosłem do pokoju.

* HARRY *

Przez całą drogę do domu w mojej głowie pojawiały się myśli i obrazy ze spotkania ze Skorpionem. Byłem wściekły na siebie, że się w to wpakowaliśmy. Jeszcze świadomość, że przez nas może się coś stać Sophie działała na mnie jak kubeł zimnej wody. Co prawda nie przepadam za nią, ale jest mi bliska pomimo wszystko. Znam ją kilka ładnych lat i razem z Ianem są dla mnie jak rodzina. Nie pozwolę, żeby coś jej się stało, ale przede wszystkim muszę pilnować Iana, który - jeśli chodzi o jego siostrę - jest w stanie zrobić wszystko. Ma tylko ją...
Wszedłem do domu i pierwsze co zrobiłem to poszedłem pod prysznic, miałem nadzieję, że choć w małym stopniu uda mi się zmyć z siebie wyrzuty sumienia, gorzki smak porażki i przegranej. Wszedłem do mojej sypialni i kiedy szukałem czegoś na przebranie, w oczy rzuciła mi się ramka. Było w niej zdjęcie na którym byłem z rodzicami.  11 lat. Dokładnie tyle lat minęło odkąd opieka społeczna zabrała mnie od rodziców do domu dziecka. Od tamtej pory nie zaznałem prawdziwej miłości, ani przyjaźni. Dopiero kiedy miałem 13 lat i uciekłem z domu dziecka natknąłem się przez przypadek na Iana i tak zaczęła się nasz przyjaźń. Tylko on dokładnie wie co się stało z moim życiem. Niestety moja wolność nie trwała długo, bo zaledwie po 2 miesiącach ukrywania się, znaleźli mnie i znów trafiłem do tego przeklętego miejsca, ale ani moja przyjaźń z Ianem, ani mój kontakt z nim się nie urwał. Nasz przyjaźń się wzmocniła i przetrwała. Momentem przełomowym było to, kiedy okazało się, że ich rodzice zginęli, umarli. Miałem wtedy 16 lat. Kiedy się o wszystkim dowiedziałem, w tym samym dniu uciekłem. W tej chwili przyjaciel był dla mnie najważniejszy i nic się dla mnie nie liczyło.... Moje myśli przerwał dzwonek telefonu. Spojrzałem na wyświetlacz "IAN".
- Siema - odpowiedziałem
- Siema, czyli żyjesz, musiałem się dowiedzieć czy doszedłeś do domu - w jego głosie słyszałem ulgę
- Tak jestem już w domu, a ty? Jak mniemam też, co z Sophie? - musiałem o nią spytać. Ciekawy byłem jak zareagowała na całego posiniaczonego brata, zawsze jest wobec niego opiekuńcza, ale czasami i ja mam szansę doświadczyć jej opiekuńczości i troski.
- Śpi, całe szczęście.
- A co jej powiesz jutro? Przecież siniaki nie znikną przez jedną noc.
- Nie bojuchna się, mam już jej fluid. Wiem jak go używać więc se nałoże i nic nie będzie widać - zaśmiałem się na słowa kumpla
- Nie wątpię, dobra stary czas iść się kimnąć. Jutro pogadamy, wpadnij do mnie jutro - powiedziałem i się rozłączyłem, po czym padłem zmęczony i wykończony całym dniem na łóżko.

* SOPHIE *

Obudziłam się w swoim łóżku. Uśmiechnęłam się na myśl o moim bracie, spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę 10. Moje oczy w sekundę się powiększyły, a ja wyleciałam z łóżka jak z procy. Jedną lekcję już opuściłam, musi wydarzyć się cud, żebym zdążyła na drugą. Ubrałam się w pośpiechu i zleciałam do kuchni. Brałam jabłko w tacy na blacie, kiedy zobaczyłam kartkę.
" Wyłączyłem ci budzik i sam cię nie budziłem. Nie idź dzisiaj do szkoły, nie chcę żebyś wpadła na tego pedała.
                                                                                                                      Kocham cię,
                                                                                                                                          Ian
Na mojej twarzy pojawił się wielki uśmiech. Usiadłam na krześle i zastanawiałam się jak odwdzięczyć się mojemu kochanemu bratu, za to wszystko. Kiedy w mojej głowie zrodził się pomysł, założyłam buty i wyszłam do sklepu.

* IAN*

- Masz jakiś pomysł? - spytałem kumpla, kiedy siedzieliśmy w jego salonie i zastanawialiśmy się jak wybrnąć z tej przeklętej sytuacji. Mamy tylko 14 godzin na załatwienie takiej sumy pieniędzy.
- Mam, ale jest dosyć ryzykowny.
- Jaki?
- Słuchaj uważnie....

                                                                 ***
 Kiedy weszliśmy do domu, pierwsze co dało się poczuć to przepyszny zapach roznoszący się po całym domu.
- Mam coraz większą ochotę się tutaj wprowadzić, od miesiąc jem samą chińszczyznę... - zaśmiałem się na
słowa przyjaciela, po czym zaczęliśmy kierować się za zapachem. W kuchni ujrzeliśmy Sophie, która siedziała i czytała książkę.
- Ian! - krzyknęła po czym podeszła i się do mnie przytuliła. Miała dziś dobry humor, co mnie niezmiernie cieszyło. - Cześć Harry - powiedziała uśmiechają się do loczka i co mnie zdziwiło podeszła i go przytuliła.
- Co tu tak pachnie? - spytałem oblizując się
- Pizza - odpowiedziała z wielkim uśmiechem. Harry dał mi znak, żebym zagadał Sophie, a sam po cichu podszedł i uchylił drzwiczki piekarnika, ale po chwili dostał ścierką po łapach, a ja wybuchnąłem śmiechem.
- Nie tykać!! Wynocha mi stąd, jak będzie gotowa to zawołam, no już - i śmiejąc się wygoniła nas z kuchni. Dając nam tym samym czas do przygotowania potrzebnych rzeczy. Weszliśmy do mojego pokoju, Harry usiadł na łóżku a ja zacząłem poszukiwania mojej sportowej torby. Kiedy ją znalazłem, włożyliśmy wszystkie rzeczy jakie przygotowaliśmy. Kiedy zapinałem torbę usłyszeliśmy jak Sophie nas woła. Znieśliśmy torbę na dół i poszliśmy jeść.
                                             ****
- Pyszne siostra
- Zgadzam się - poparł mnie Harry
- Ale wybacz, mamy pewną sprawę do załatwienia
- Jaką?
- Z jednym kumplem - Harry wyratował mnie z opresji
- A kiedy wrócicie?
- Za kilka godzin powinniśmy być - powiedziałem, chociaż nie byłem tego pewny. Podszedłem do Sophie i przytuliłem ją najmocniej jak mogłem, pocałowałem ją w czoło. - Kocham cię
- Ja ciebie też - odpowiedziała i mnie przytuliła po czym wyszliśmy.
Nie wiem jak Harry, ale ja szedłem z duszą na ramieniu. Stanęliśmy przed wielką opuszczoną fabryką, gdzie zawsze przekazywaliśmy, braliśmy towar i kasę. Weszliśmy do środka, od razu dało się wyczuć atmosferę jaka tam panowała.
- No, no, no jesteście na czas i jeśli mnie oczy nie mylą to macie coś dla mnie, aż tak bardzo zależy ci Ian na tym żeby byle jaka laska była moją zabaweczką - usłyszałem ostry i pełen pogardy głos za plecami. Moja złość osiągnęła szczyt...Odwróciliśmy się, a przed nami ukazali się szef i jego "pupilkowie" czyli Liam i Niall.
- Trzymaj! - krzyknął Harry i rzucił mu torbę pod nogi - Masz co chciałeś, my spadamy - mieliśmy już zrobić krok, kiedy poczułem na swoich plecach broń.
- Nie tak szybko
Spojrzałem w stronę Harrego, który miał za plecami Nialla ze spluwą w ręku. Przełknąłem gulę, jaka mi się utworzyła w gardle ze strachu. Jeśli on się zorientuje, to po nas.
- Parszywe świnie, chcieliście mnie oszukać!!!!!!!!!!!!!!! - usłyszeliśmy krzyk szefa i ruszyliśmy do ucieczki.
- Ian!!!!!!!!!!!!!!!!!! - krzyk Harry'ego i silny ból w plecach to znak, znak, że już nigdy więcej nie zobaczę mojej siostry.....

" NA BŁĘDACH UCZYMY SIĘ TYLKO WTEDY, KIEDY ZACZYNAJĄ BOLEĆ"

..................................................................................................................................
Hej! Jak wam się podoba? Dalsza część historii Harry'ego   w kolejnych rozdziałach. Mam wenę co do następnego, więc jest szansa, że
20 KOMENTARZY - NASTĘPNY ROZDZIAŁ JUTRO.
Mam nadzieję, że rozdział ma w sobie trochę akcji i emocji i poruszył wam odrobinę. Więcej emocji będzie oczywiście w następnym, gdzie  będę się starać doprowadzić was do płaczu, ale to w następnym. Jak myślicie jaki był sposób chłopaków na oszukanie szefa?
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Przepraszam za błędy



poniedziałek, 16 września 2013

Rozdział 3

* IAN *

Kiedy wsiadłem do auta Harry'ego nadal czułem w sobie adrenalinę, wściekłość, która rządziła niedawno całym moim ciałem. Nie martwiłem się o Sophie, wiedziałem, że teraz jest bezpieczna w domu, do którego zawiózł ją Harry. Mogłem mu zawsze ufać, jest dla mnie jak brat, jest moją rodziną. Znał mnie jak siebie samego, więc wystarczyło, że na mnie spojrzał i już wiedział gdzie powinniśmy pojechać.
Po niecałych 15 minutach byliśmy na miejscu. Harry zaparkował auto i wysiedliśmy. Przed oczami miałem czarno - biały budynek. Nad drzwiami wisiał szyld, na którym ciemnymi literami pisało SIŁOWNIA.
O tak, to jest najlepsze miejsce na ziemi, siłownia i to na dodatek za friko. Nasz szef jest jej właścicielem, więc możemy korzystać ze wszystkiego nic nie płacąc.  Weszliśmy do środka i przywitaliśmy się z Kate, która zawsze siedziała w recepcji, po czym skierowaliśmy się do szatni. Przebraliśmy się w stroje bardziej odpowiednie do boksu i weszliśmy do sali treningowej, gdzie od razu powitał nas Liam, prawa ręka naszego szefa i najlepszy bokser. Harry usiadł na ławce a ja zacząłem swój trening, czyli coś czego dzisiaj najbardziej potrzebowałem.


* HARRY *

Lewa, prawa, obrona, atak. Ian z treningu na trening robił się coraz lepszy. Dzisiaj kilka razy nawet znoukałtował Liama, co bardzo rzadko się zdarza, ale nie dziwię się. Widać po nim, że wszystkie emocje z dzisiejszego dnia kumulowały się w nim i teraz odreagowuje. Sam ledwo mogę wysiedzieć na tej ławce, czekając na swoją kolej. Fakt jest faktem, że za bardzo nie przepadam za tą małą, ale żaden facet nie powinien tak mówić do dziewczyny. Znam historie Iana i Sophie i wiem jak drażliwa jest dla nich kwestia rodziców. Dlaczego nie lubię Sophie? Nie tak od razu, że nie lubię, po prostu nie jest w moim typie. Jest cichą, z małą ilością pewności siebie, zamkniętą w sobie tzw, szarą myszką, a ja wolę dziewczyny pewne siebie, lubiące wyzwania i przede wszystkim lecące na mnie. Sophie jest na pewno jedyna w swoim rodzaju i
toleruje ją i nawet czasami traktuję ją jak swoją siostrę. Jest siostrą mojego najlepszego kumpla, więc nie mam innego wyboru. Dlatego mnie również wkurzyło zachowanie tego frajera, jakim jest Louis i gdyby nie Ian i Sophia, sam bym mu obił tą jego twarzyczkę. Poczułem uderzenie w ramię, co spowodowało, że wróciłem znów na ziemię.
- Twoja kolej stary - Ian kiwnął w stronę ringu, a na mojej twarzy zagościł uśmiech tryumfu.
- Gotowy na porażkę? - spytałem Liama, który dostał niezły łomot od Iana
- Nie bądź tego taki pewny, Ian dostał taryfę ulgową, ty jej nie dostaniesz - uśmiechnął się po czym oddał pierwszy cios, na całe szczęście mam świetny refleks...
Mój trening przerwał szef, który wszedł na salę. Widać było po nim, że cały jest wściekły i chwila to wybuchnie. Usiadłem obok Iana, zdjąłem rękawice i zacząłem pić wodę. Obok mnie stanął Liam, a obok Iana - Niall, który był lewą ręką naszego szefa. To on stał na czele osób, które szły zlikwidować tych, którzy wisieli najnormalniej w świecie kasę.
- Za pół godziny, wszyscy w moim biurze!!! - całym pomieszczeniem wstrząsnął krzyk Skorpiona, w jego oczach widziałem furię. Był wściekły, wszyscy się go bali, ale nie można było tego pokazać po sobie, bo inaczej cię zlikwiduje, kulka w łeb i po tobie.
- Właśnie nasz trening dobiegł końca, chodź - powiedziałem do Iana i poszedłem do szatni.

* LIAM *

- Są w szatni, zaraz tu przyjdą. Ile dokładnie brakuje?
- 700 tysięcy
- No to ja już może będę szykował im miejsca na cmentarzu, co Niall? - zwróciłem się do kumpla, po czym oboje wybuchnęliśmy śmiechem
- Zamknąć się!!!
W tym samym momencie, do gabinetu weszli Ian i Harry. Usiedli pomiędzy mną a Niallem, który zamknął drzwi na klucz w razie ucieczki.
- Witam was panowie - oho, miły głos szefa na początku dialogu, sugeruje, że lepiej być już martwym. - Grzecznie i spokojnie jak na razie pytam: Gdzie jest moje 700 tysięcy!!!!!!!!!!????????


* IAN *

- Gdzie jest moje 700 tysięcy!!!!!!!!!!???????? - zastanawialiście się kiedyś, jak to jest usłyszeć pytanie, i w tym samym momencie mieć przeogromną ochotę być martwym? Moim ciałem wstrząsnęły dreszcze. Na zewnątrz byłem oazą spokoju, za to w środku mnie rozrywało.
- Jakie 700 tysięcy i dlaczego nas o to pytasz? - Harry kłamał mistrzowsko i gdybym nie wiedział co się z nimi stało to uwierzył bym mu, że nic nie wie. Ale nasz szef wcale głupi nie jest, i nie warto kłamać, zwłaszcza jeśli masz do czynienia z gangsterem i jeszcze dwoma uzbrojonymi gościami za twoimi plecami.
- 700 tysięcy, które mi żeście zarąbali!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Gdzie one są ja się pytam?!!!!!!!!!!!???
Macie czas do jutra do 24, jeśli nie będzie kasy możecie się pożegnać z życie, a ty Ian - przybliżył się do mojej twarzy i złapał za koszulkę, unosząc ją do góry- wolisz żyć dając nam swoją śliczną siostrzyczkę do zabawy jako zapłatę? Czy może jednak zamówić ci miejsce na cmentarzu?!!
- Łapy precz od mojej siostry!!!!!!!!! Odwal się od niej!!!!!!!!! - Wysyczałem pierwsze słowa prosto w jego twarz, po czym wybuchnąłem. Nikt nie będzie dotykał mojej siostry, nigdy na to nie pozwolę. Chociażbym miał umrzeć, do samego końca będę ją ochraniał.
- Jak śmiesz podnosić na mnie głos?!!!!!!!! - krzyknął i poczułem silne uderzenie w brzuch, co
spowodowało, że upadłem na ziemię. - Ja tutaj jestem panem i jeśli będę chciał to twoja siostrzyczka, będzie moją zabaweczką. - Wysyczał mi to prosto w twarz - Zabrać ich!  - krzyknął, a ja z trudem podniosłem się z podłogi, a raczej zostałem z niej szybkim ruchem podniesiony. Kiedy byliśmy przy aucie, Liam i Niall nas zaatakowali. Nie miałem nawet szansy ani sekundy by się obronić. To był atak z zaskoczenia. Czułem silny ból głowy, brzucha i miałem wrażenie jakby moje wszystkie żebra były złamane. Z nadmiaru bólu osunąłem się na ziemię, gdzie poczułem kolejny kopniak w brzuch zadany od Liama.
- Macie czas do jutra!! - krzyknął i wbiegli do budynku. A ja czułem jak krew zaczyna spływać po mojej twarzy. W co my się wpakowaliśmy?!

..........................................................................................................................................................
Hej! Jak wam się podoba? Mam nadzieję, że choć trochę.... Zaczyna się coś dziać i zapewniam was, że jeszcze więcej akcji będzie w kolejnym rozdziale. Zaczynam się martwić, ponieważ mam coraz mniej komentarzy, i to na każdym blogu. Ja rozumiem i to doskonale, że zaczęła się szkoła, ale chyba w weekend możecie napisać kilka słów od siebie.
Nie chcę ale muszę.
20 KOMENTARZY = NASTĘPNY ROZDZIAŁ W ŚRODĘ :D Dacie radę? Wierzę w was...
Komentujcie proszę, dla was to chwila, a dla mnie wielka motywacja
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Ps: Jeśli macie jakieś uwagi, albo pytania to mój twitter: @Kara3591, serdecznie zapraszam i PRZEPRASZAM ZA BŁĘDY


poniedziałek, 9 września 2013

Rozdział 2

   Tkwiłam z silnych ramionach mojego brata i jeśli bym miała możliwość to nigdy bym się z nich nie uwolniła. Ian był zawsze wtedy kiedy go potrzebowałam, był jak mój stróż, ochroniarz, ale jest kimś znacznie więcej. Jest moim bratem, przyjacielem, którego kocham najbardziej na świecie.  Wtuliłam się mocniej w jego ciepłe ciało, chciałam zniknąć i już nigdy się nie pojawić. Kiedy się już trochę uspokoiłam Ian delikatnie odsunął  mnie od siebie. Wytarł moje łzy i czekał aż sama mu wszystko powiem. Zawsze to robił, wiedział, że kiedy będzie odpowiedni moment to wszystko mu powiem. Spojrzałam na Harry'ego, który stał obok mojego brata. Z jego twarzy nie mogłam za wiele wyczytać, wiem, że na pewno nie był zły ani zniecierpliwiony, wie, że Ian i ja mamy tylko siebie. Mój wzrok ponownie spoczął na moim bracie. Mój głos zanikł, nie chciałam o tym mówić ani przypominać sobie co się przed chwilą wydarzyło, ale wiem, że Ian nie odpuści. Spuściłam głowę na dół.
- Louis - wyszeptałam to tak cicho, że miałam nadzieję, że Ian tego nie usłyszał, ale "nadzieja matką głupich". Ian powiedział coś do Harry'ego po czym mnie przytulił i odszedł. Widziałam tylko jego sylwetkę znikającą na korytarzu.
- Choć - głos Harry'ego wyrwał mnie z zamyślenia.
- Gdzie?
- Do domu, mam cię tam odwieźć - i na tym nasza rozmowa się zakończyła. Miałam wiele pytań, ale wiem, że Harry albo by mi nie odpowiadał albo by to robił półsłówkami. Kiedy samochód podjechał pod dom, powiedziałam cześć i wyszłam jak najszybciej.
Bolało mnie trochę zachowanie Harry'ego. Jest najlepszym przyjacielem mojego brata, nie chce żeby od razu był moim przyjacielem czy coś. Chciałabym żeby nie był w stosunku do mnie taki obcesowy, żeby mnie nie ignorował, chce tylko, żeby choć trochę mnie polubił. To tak wiele?

* IAN *

Nienawidzę tego gnoja! Znam Louisa od urodzenia i zawsze był dupkiem. Nigdy nie szanował dziewczyn zawsze zaliczał każdą, a póżniej zostawiał, a pomimo tego każda do niego leciała. Jedyną, która oparła się jego urokowi była Sophia i od tamtej pory mogę powiedzieć, że ją prześladuje. Tomlinson zawsze zgrywa ważniaka, jest pewny siebie i uważa, że może wszystko tylko dlatego, że ma bogatych rodziców i kasę. Jeśli tego nie masz to według niego jesteś śmieciem, ale nie pozwolę żeby taki śmieć jak on wyśmiewał się czy dokuczał mojej siostrze. Przywalić mu to będzie przyjemność.
Odszukałem salę w której moja siostra miała lekcje. Wszedłem pewnym siebie krokiem, bez pukania do sali
i od razu wzrokiem odszukałem Tomlinsona. Miałem gdzieś nauczyciela czy innych. Teraz liczył się On. Podszedłem do jego ławki i na dzień dobry dowaliłem z pięści w jego piękną twarzyczkę. Efekt? Z hukiem wylądował na ziemi. Tam też go dopadłem. Usiadłem na nim i zacząłem okładać pięściami. Przerwałem kiedy poczułem jak ktoś mnie od niego odciąga. Słyszałem jak nauczycielka zawołała dyrektora i zadzwoniła po psy. Postanowiłem się wycofać. Splunąłem Tomlinsonowi w twarz i wybiegłem z sali, a potem ze szkoły. Zauważyłem samochód Stylesa, który na mnie czekał. Wpadłem do środka i odjechaliśmy z piskiem opon, kierując się do miejsca, w którym możemy zawsze odreagować.

* SOPHIA *

Kiedy weszłam do domu, pierwsze co zrobiłam to skierowałam się do łazienki. Kąpiel to mój sposób na
oderwanie się od tych dręczących myśli, choć na chwilę. Napuściłam sobie wody do wanny i dodałam różnych kolorowych i ślicznie pachnących olejków. Zrobiłam odpowiednią pianę, rozebrałam się i weszłam do wanny wypełnionej relaksująco ciepłej wody. Łazienka to jedno z niewielu miejsc w których na prawdę się relaksuje. Została zaprojektowana według projektu taty. Był projektantem wnętrz i to on zaprojektował całe wnętrze domu, oprócz naszych sypialni. Jeśli rodzice czegoś nie zdążyli dokończyć w domu, my to robimy. Odziedziczyliśmy po nich całkiem duży spadek, ale nikt o tym nie wie. Żyjemy razem jak normalna rodzina, czasami zapominamy, że mamy na koncie Iana blisko milion. Wszystko dzięki rodzicom, dlatego staramy się nie wydać tego za szybko. Zamknęłam oczy i wsłuchiwałam się w cicho płynącą muzykę. Uwielbiam takie chwile.
Kiedy moja chwila relaksu dobiegła końca, owinęłam się ręcznikiem i poszłam do mojego pokoju się ubrać. Po wszystkim zeszłam do kuchni, gdzie wzięłam słoik Nutelli. Z tamtąd skierowałam się do salonu i tak spędziłam już dzień. Oglądałam różne filmy czy seriale i czekałam na Iana, ale nie wracał. Wieczorem ostatnie co pamiętam to moje zamykające się oczy i dźwięk przekręcanego klucza w drzwiach.



.........................................................................................................................
Hej! Przepraszam, że tak długo, ale szkoła w tym przedmioty zawodowe to istny koszmar. Czasu tak mało, że masakra a to dopiero początek, dlatego mam nadzieję, że uzbroicie się w cierpliwość i będziecie czekać. Następny postaram się dodać w niedzielę albo w piątek. Jak wam się podoba ten rozdział? Wyszedł taki sobie i zero akcji, ale to dopiero początek. Dziękuje wam za komentarze pod poprzednim rozdziałem. Nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy.  Mam nadzieję, że pod tym będzie równie dużo, a może nawet więcej? Dacie radę?
Proszę komentujecie, dla was to chwila, a dla mnie wielka motywacja.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Za wszelkie błędy przepraszam 


poniedziałek, 2 września 2013

Rozdział 1

 I znów nadszedł ten dzień, dzień, którego nienawidzę najbardziej na świecie - pierwszy dzień szkoły. Dlaczego tak bardzo nienawidzę wracać do tego budynku? Bo to uświadamia mi jak bardzo jestem
samotna. W tym roku szkolny jest jeden plus - mój brat. Razem ze swoim kumplem Harrym, którego z całej ich paczki najbardziej nie trawię, przenoszą się do mojej szkoły, a ponieważ nie zdali w tamtej szkole to teraz będą chodzić do równoległej klasy. Dlaczego nie lubię Harry'ego? Bo on mnie nie lubi, proste. Pali, pije, przeklina i jest dosyć pewny siebie, po prostu nie przypadł mi do gustu, fakt jest przystojny, ale już go trochę znam - od dobrych kilku lat - zalicza dziewczyny i razem z moim bratem chodzi na imprezy, brakuje tylko żeby ćpał. Całe szczęście, że tego nie robi, ale boję się o Iana, boje się, że przy Harrym się zmieni, racje, że znają się kilka lat i nic takiego się nie stało, ale to mój brat - mam prawo.
Spojrzałam ostatni raz na swoje odbicie w lustrze i zabrałam z łóżka torbę, w której miałam nie tylko zeszyty, ale i iPoda ze słuchawkami i książkę "Igrzyska Śmierci". Tylko te dwie rzeczy pomagają mi przetrwać szkole godziny. Mojego brata nie było już w domu, po tym jak mnie obudził i zrobił mi śniadanie wybył do szkoły mówiąc, że musi pokazać kto tu teraz będzie rządzić. Sama nie wiem czy byłabym zadowolona z rządów mojego brata i tego pudla, ale na pewno byłoby lepiej niż jest teraz. Teraz całą szkołą rządzi drużyna futbolowa, a raczej jej kapitan i gwiazda - Louis Tomlinson. Najbardziej zadufany w sobie, pewny siebie i arogancki człowiek jaki chodził po ziemi.
Włożyłam słuchawki w uszy równocześnie zamykając drzwi od domu, po chwili kiedy szłam chodnikiem do najgorszego miejsca na ziemi, a z mojego iPoda popłynęły pierwsze dźwięki Avicii - Wake me up. Po ok.20 minutach moim oczom ukazał się budynek szkoły. Nagle wszystko, cały strach, stres zaczęło dawać o sobie znać. Moje serce zaczęło szybciej pić, a brzuch zaczął mnie boleć - zawsze tak jest. Na terenie przed szkołą było już wielu uczniów, nienawidziłam słuchać jak streszczają sobie wakacje, jedni mówią ile dziewczyn zaliczyli, a drudzy ile wypili. A ja? Co ja mam powiedzieć? O czym? O ilości przeczytanych książek? Wyśmiali by mnie, chociaż i tak, nikt mnie nie lubi i jestem pośmiewiskiem. Dlaczego? Bo jestem spokojna i nie gram na takich samych falach co oni, proste. Obrywa mi się za mój własny charakter.
Nie wyjmując słuchawek z uszu, zaczęłam kroczyć chodnikiem prowadzącym do drzwi wejściowych, czułam na sobie spojrzenia wielu uczniów, chciałam zniknąć i nigdy się nie pojawić. Kiedy dotarłam do drzwi mój strach wzmógł się, teraz może byś tylko gorzej. W środku podeszłam do swojej szafki i wpisałam kod. Cały czas słuchałam muzyki, co choć na chwilę pomogło mi zapomnieć gdzie jestem.
Ale ta chwila zapomnienia nie trwała długo, ponieważ w najmniej oczekiwanym przeze mnie momencie ktoś z impetem zamknął moją szafkę. Podskoczyłam i z trudem powstrzymałam pisk. Spojrzałam na mojego prześladowcę - Louis William Tomlinson, a jakże by inaczej! Poziom mojego strach się podniósł, a puls wskoczył chyba na 300.
- No proszę, proszę Sophia fajtłapa Morris we własnej osobie, A ja już myślałem, że zaczytałaś i zanudziłaś się na śmierć kujonko. Już nawet zacząłem zbierać na wieniec, ale potem stwierdziłem, że wystarczą chwasty z ogródka - zaśmiał się swoim szyderczym głosem, a jego kumple mu zawtórowali.
Na przykre słowa zawsze reagowałam tak samo, tym razem też tak było. W moich oczach zaczęły gromadzić się łzy, byłam mało odporna na krytykę, zawsze to Ian mi pomagał, ale tym razem nigdzie go nie było, postanowiłam, że nie mogę mu dać tej satysfakcji, dlatego zdusiłam cierpienie, zacisnęłam oczy i dłonie w pięści by ochłonąć. Podniosłam wzrok by na niego spojrzeć, stał tak i patrzyła na mnie z wyższością z tym swoim durnym uśmieszkiem. Oparł się o moją szafkę i czekał na to aż mu coś odpowiem, ale ja zawsze miałam z tym trudności, byłam zbyt zestresowana, czyli jednak będzie miał satysfakcję i kolejną wygraną nade mną. Złapałam swoją torbę i szybkim krokiem od niego odeszłam z trudem powstrzymując łzy, w oddali słyszałam jego śmiech.
Usiadłam pod klasom i już nie potrafiłam dusić w sobie cierpienia. Podkurczyłam nogi, a z moich oczu zaczęły powoli uwalniać się łzy, spływając po policzkach, aż w końcu skapywały na moje nogi. Zaczęłam przeszukiwać moją torbę w poszukiwaniu słuchawek z iPodem, by choć na chwilę zapomnieć. Nie mogłam ich nigdzie znaleźć, a byłam pewna, że jeszcze kilka minut temu je miałam. Podniosłam wzrok i go natychmiastowo zatrzymałam, kiedy usłyszałam jego śmiech. Stał razem ze swoją świtą i bawił się moim iPodem. W ty momencie nie wiedziałam co myśleć ani robić, muzyka to część mnie. Co ja teraz zrobią? Jak nawet podejdę to on mnie wyśmieje, a ja nie wyduszę z siebie słowa. To był mój koniec..... Zadzwonił dzwonek, wszyscy zaczęli wchodzić do klasy. Usidłam w przedostatniej ławce od okna. Uwielbiałam to miejsce, nie rzucałam się w oczy, a czasami uciekałam myślami i mogłam spokojnie oglądać to co się dzieje za oknem. Nauczycielka miała zamykać drzwi kiedy pan wielki i szanowny wszedł do klasy. Rozejrzał się po klasie i kiedy zauważył wolną ławkę za mną, uśmiechnął się, a ja zaczęłam przeklinać ten dzień. Ruszył w moją stronę i juz po chwili siedział w ławce za mną. Przez pierwsze kilka minut lekcji było dobrze, ale kiedy nauczycielka musiała wyjść, znów się zaczęło. Tomlinson co chwila mi dogadywał, wyzywał i śmiał się. Próbowałam go ignorować, ale moja słabość dała o sobie znać. Kiedy zaczął wieżdżać na moich rodziców - miałam dość. Chwyciłam swoją torbę i wybiegłam z klasy, nienawidziłam go, nienawidziłam siebie i wszystkiego wokoło. Nie mogłam zapanować nad łzami, biegłam korytarzem z zamiarem opuszczenia tego przeklętego miejsca, ale w pewnym momencie na kogoś wpadłam. Powiedziałam ciche, zaduszone przez płacz przepraszam i chciałam pobiec dalej, ale ten ktoś chwycił mnie za ramię i przygarnął do siebie....


.......................................................................................................................................
Hej! Witam was w nowym opowiadaniu i nowym roku szkolnym, jak tam u was? Jak było na rozpoczęciu? Ja poszłam do nowej szkoły - 1 technikum i mam 35 osób w klasie, a w tym tylko 12 dziewczyn, czaicie? Jutro kończe lekcje o 16.50 to istny koszmar! Ale dosyć o mnie. Jak wam sie podoba rozdział? Jak myślicie na kogo wpadła Sophie? Jak na razie nic takiego się nie dzieję, ale obiecuję, że już niedługo. Liczę na wasze komentarze.
Dziękuje i pozdrawiam
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
KOMENTUJCIE, DLA WAS TO CHWILA, A DLA MNIE WIELKA MOTYWACJA
Za wszelkie błędy przepraszam

niedziela, 1 września 2013

BOHATEROWIE / KRÓTKO O .....

Bohaterowie:



Sophia Alison Morris ( 17 lat )


  Ian Morris ( 19 lat )


 
 Harry Edward Styles ( 19 lat )

 Louis Wiliam Tomlinson ( 19 lat )

Liam James Payne ( 20 lat )

 Niall James Horan ( 19 lat )

 Zayn Javadd Malik ( 20 lat )

 "Skorpion" ( gangster, którego imienia i nazwiska nie znamy )


..............................................................
KRÓTKO O ....

To opowiadanie będzie nosiło tytuł: " Two Different World Collide" i na pewno nie będzie zwyczajne. Streszczę wam o krótce o czym ono bedzie: 
17 nastoletnia Sophia jest bardzo cicha i nieśmiała, nie ma znajomych ani rodziny oprócz brata Iana z którym mieszka. Ich rodzice zginęli 3 lata temu w pożarze. Od tamtego czasu mieszkają tylko we dwójkę. Ian jak na starszego brata przystało opiekuje się swoją siostrą, troszczy się o nią i bardzo ją kocha. Są dla siebie wszystkim. Sophia tylko nie zdaje sobie sprawy, że jej brat prowadzi podwójne życie. Razem ze swoim przyjacielem Harrym Stylesem handluje narkotykami, które kupuje od pewnego "faceta", którego traktują jak szefa. Pewnego dnia chłopaki nie maja kasy, żeby spłacić długu i wychodzą w nocy, żeby spotkać się ze swoim "szefem". Na miejscu dochodzi do strzelaniny, w której ginie brat Sophie - Ian, ale przed śmiercią prosi Harry'ego żeby zajął się Sophie, ten przyrzeka mu, że to zrobi. I ucieka z miejsca strzelaniny....
I tak oto zaczyna się nasza historia, która będzie pełna tajemnic, krwi, łez i najważniejsze MIŁOŚCI. 

I oto krótkie streszczenie całej histori, mam nadzieję, że was zachęciłam :D Pierwszy rozdział pojawi się jutro po rozpoczęciu roku jak wrócę do domu, chyba  że chcecie już dzisiaj wieczorem? Napiszcie w komentarzach czy chcecie dzisiaj. Zapraszam do czytania i komentowania.