sobota, 25 maja 2013

Rozdział 31

- SAM -

Postanowiłam, że poczekam do końca koncertu, było to dla mnie cholernie trudne, ale udało mi się. Wytrwałam. Jak? To proste, bardzo rzadko patrzyłam się na scenę, a czasami nawet wychodziłam. Razem z Amy mamy miejsca Vip, więc dlaczego mam tego nie wykorzystać, prawda? Ostatnia piosenka, ostatnie słowa i pożegnanie zespołu z fanami - koncert dobiegł końca. Amy wiedziała, że jest coś nie tak, wiele razy podczas trwania koncertu pytała się co się stało i czy czasami nie chcę wyjść, ale ja nie miałam siły żeby to wszystko jej opowiedzieć, a dlaczego nie wyszłam i nie poszłam do domu? Chciałam pokazać, że nie jestem słaba, poza tym za chwilę pokaże im wszystkim jak bardzo mnie zranili. Poszłyśmy z Amy za kulisy, musiałyśmy trochę poczekać, w sumie to dobrze. Przez ten czas opanowałam łzy płynące z moich oczu i wyglądałam tak jak by nic się nie stało. Nadeszła nasza kolej, głęboki wdech, opanowanie. Amy chwyciła za klamkę pomieszczenia w którym przebywali chłopcy i weszłyśmy. Pierwsza Amy, po niej ja. Kiedy mnie zobaczyli, w ich oczach zauważyłam strach,a  radość, która panowała w pokoju całkowicie wyparowała. Wszyscy jak na zawołanie podnieśli się z kanap na których siedzieli, Amy była trochę zaskoczona, ale przypatrywała się całej tej sytuacji w uwagą. Kiedy na nich spojrzałam, słowa, które miałam do nich powiedzieć całkowicie zniknęły z mojej głowy, ale postanowiłam zrobić coś co na pewno zapamiętają. Pierwszy? Harry, Podeszłam do niego,on bezgłośnie wypowiedział moje imię, chciał coś powiedzieć, ale ja. zamachnęłam się i z całej siły uderzyłam go w twarz, drugi? Niall. Mój wielki, kochany przyjaciel, on dostał tak samo. A reszta? Podzielili los swoich kolegów. Podchodziłam do każdego i każdy z nich dostawał. Byłam zbyt wściekła żeby mieć dla nich litość, nie jestem w stanie zrobić tak żeby czuli się tak samo jak ja, ale chociaż w pewnym stopniu muszą poczuć mój ból, złapałam Amy za rękę i podeszłam do drzwi, krzyknęłam tylko, że ich nienawidzę i opuściłam to pomieszczenie jak i hale.

- HARRY -

Fani są po prostu rewelacyjni, kocham wychodzić na scenę i patrzeć na ich wszystkich, na te wszystkie fanki, plakaty i inne rzeczy. Słuchać jak wykrzykują nasze imiona i śpiewają razem z nami piosenki - to
wspaniałe uczucie. Jak zawsze kiedy stoję na scenie zacząłem patrzeć na każdą fankę na widowni, oczywiście na tyle na ile pozwalał mi mój wzrok. Nagle, mój wzrok skupił się na jednej osobie -Sam. Co on a tu do jasnej cholery robi, ja się pytam? Widziałam jak w jej oczach gromadzą się łzy, co ja czułam? Strach. Wiedziałem już, że wszystko straciłem, osoba, którą kocham się o wszystkim dowiedziała. Po raz drugi ją zraniłem, okłamałem, oszukałem. Poczułem czyjąś dłoń na ramieniu.
- Stary, wszystko w porządku? - zapytał sie mnie Louis
- Tak, w porządku
- Na pewno? Wyglądasz jakbyś zobaczył ducha.
- Na pewno, nie martw się.
Lou odszedł, a ja starałem się choć na chwilę, na czas konceru zapomnieć o obecności Samanthy. Udało się, zapomniałam, nie zwracałem uwagi. Całkowicie zatraciłem sie w muzyce, w śpiewaniu w wygłupach na scenie, ale nie na długo. Po koncercie nadszedł czas na spotkanie z fanami. Poszliśmy do specjalnie przygotowanego pomieszczenia, w którym stały 2 kanapy, stolik, na którym były markery, nasze zdjęcia, plakaty na autografy. Nasz ochroniarz powiedział, że za drzwiami stoją ostatnie dwie dziewczyny, po nich koniec i możemy wracać do domu. Wszyscy odetchnęliśmy z ulgą, bo zapewniam was, że nie tylko ja jestem zmęczony i nie tylko mnie bolą place, dłonie od trzymania markerów i dawania autografów. Wszyscy się cieszyliśmy, ale nie wiedzieliśmy, że najgorsze ma właśnie nadejść. Każdy z nas usiadł na kanapie i czekaliśmy, kiedy drzwi się otworzyły pierwsza weszła niska, szczupła brunetka, a za nią Sam. Co?! Stop,, wróć, że Sam? Tutaj? Nie tylko ja byłem tym zaskoczony, widziałem to po minach chłopaków. Wstałem z kanapy, a w moje ślady poszli pozostali. Wiedziałem już, że to spotkanie nie będzie do najmilszych należało. Samantha podeszłą do mnie, chciałem wszystko jej wyjaśnić, lecz za nim to zrobiłem poczułem ból na policzku, a póżniej pieczenie. Dostałem, należało mi sie. To samo zrobiła z resztą chłopaków, widziałam jak na każdym policzku pozostaje czerwony ślad. Zanim wyszła z pomieszczenia wykrzyczał tylko, że nas nienawidzi i z płaczem opuściła nasze pomieszczenie. Chciałem za nią wybiec, ale zatrzymał mnie Lou.
- Daj jej na razie spokój, chcesz jeszcze bardziej dostać?
- Ale, ona nic nie rozumie, ja jej muszę wszystko wyjaśnić
- Daj jej czas, musi się ze wszystkim pogodzić, przemyśleć, przespać. Jutro z nią pogadasz. Powinieneś ją
zrozumieć
Nic nie odpowiedziałem, usiadłem na kanapie i schowałem twarz w dłoniach, nie płakałem, nie chciałem pokazać chłopakom, że płaczę. Niall wręcz przeciwnie, popłakał się. Nie dziwie mu się, byli przyjaciółmi, a czasami jak to mówią zdrada przyjaciela jest gorsza niż chłopaka. Zayn i Liam ukucnęli przy Niallu i go pocieszali.  Wróciliśmy do domu, każdy z nas poszedł do swojego pokoju i żaden nic się nie odzywał. Dopiero tutaj, w moim pokoju, mogłem uwolnić emocje....

- NIALL -

Siedziałem na łóżku i nie wiedziałem co ze sobą zrobić, zraniliśmy ją to pewne. Trzeba bylo jej już dawno to powiedzieć i nie słuchać Harrego. To on zabronił nam o czymkolwiek mówić Sam. Chciał ją chronić, ale ja
przypuszczam, że po prostu bał się. Bał sie, że on sobie z tym nie poradzi i odejdzie. A teraz? Wszystko stracone. Nie wiem jak Harry, ale ja zamierzam jutro do niej pojechać i choćbym miał dostać drugi raz to muszę jej to wyjaśnić.
Poranne wstawanie nigdy mi nie wychodziło, ale tym razem było inaczej. Trzymała mnie nadzieją, że porozmawiam z Sam, możemy nie być już przyjaciółmi, ale będę szczęśliwy gdyby choćby mi wybaczyła. Wiem, że może to za szybko, ale jestem jak to mówią w gorącej wodzie kąpany i muszę z nią to jak najszybciej wyjaśnić. Ubrałem się, wziąłem kluczyki od auta i poszedłem do garażu.

- SAM -

W mojej głowie panował totalny mętlik, nie wiedziałam już co robię dobrze, a co źle. Kiedy dotarłyśmy do domu, nie powstrzymywałam już dużej łez i pozwoliłam, by swobodnie płynęły. Pobiegłam na górę do pokoju i rzuciłam się łóżko kryjąc twarz w poduszce. Poczułam jak materac się ugina - Amy. Podniosłam sie i z całej siły się w nią wtuliłam. Nic nie mówiła, wiedziała, że w potrzebna mi jest cisza. Pozwoliła mi się wypłakać. Kiedy po ok 10 minutach się uspokoiłam, obje się przebrałyśmy, zeszłyśmy na dół, zrobiłyśmy
gorącą czekoladę i usiadłyśmy na kanapie w salonie. Wiedziałam, że Amy nic z tego nie rozumie więc musiałam jej wszystko od początku wyjaśnić. Przez cały czas z uwagą mnie słuchała, pod koniec kiedy znów się rozpłakałam, przytuliła mnie. Siedziałyśmy w salonie jeszcze jakąś godzinę po czym poszłyśmy spać.
- Rano-
Kiedy się obudziłam strasznie bolały mnie oczy i głowa, ale takie są skutki nocnego płakania. Kiedy weszłam do łazienki, zobaczyłam wrak człowieka. Nie miałam na nic siły. Po chwili usłyszałam jak drzwi do pokoju się otwierają i o framugę łazienki opiera się Amy.
- Wyglądasz koszmarnie
- Wiem, nie musisz mi tego mówić
- Musisz coś z tym zrobić
- W sensie? Nie rozumiem, z czym zrobić?
- Chodzi mi oto, żebyś pokazała im, że jesteś silna i bez nich tez dasz sobie rade. Niech zrozumieją jak bardzo cie zranili, a Harry niech zobaczy jaką fajną laskę stracił.
- Nie mam na to siły Amy
- To ja znajdź, choć pomogę ci. - wyciągnęła mnie za rękę z łazienki - gdzie masz te rzeczy co od nich dostałaś?
- Po co ci one?
- Chce coś ci pokazać, to gdzie ona są?
Kazałam jej usiąść, a sama poszłam i zbierałam z pokoju wszystkie rzeczy jakie od nich kiedykolwiek dostałam, czyli np. aparat, naszyjnik od Harrego i wiele innych rzeczy.
- Proszę, to one.
Amy poszła do kuchni po czym przyniosła wielki worek na śmieci, włożyła te wszystkie rzeczy do worka i zeszła na dół, zaciekawiona poszłam za nią. Wyszła przed dom i stanęła obok kosz na śmieci, gestem ręki zawołała mnie. Podeszłam
- Proszę - podała mi worek
- Po co mi to?
- Wrzuć teraz te wszystkie rzeczy do kosza na śmieci
- Ale...
- Nie ma żadnego ale, chcesz im pokazać, że dasz sobie doskonale radę bez nich?
- No tak
- To wrzucaj
Wrzuciłam.
- Jestem z ciebie dumna, to był pierwszy krok do nowej ciebie - powiedziała po czym mnie przytuliła - a teraz ubieraj się i jedziemy.
- Gdzie?
- No jak to gdzie? Do centrum handlowego. musisz pokazać Harremu, jaką laskę stracił.

......................................................................................................................................................
Hej! W końcu powstał nowy rozdział. Jak wam się podoba? Jak sądzicie, Sam dobrze zrobiła? Jak wy byście zachowały się w takiej sytuacji?  Podoba się? Piszcie w komentarzach, zapraszam też do ankiet na boku dotyczące nowego opowiadania. Bardzo was proszę o komentarze, jak jest ich dużo, to człowiek lepiej sie czuje i lepsze rozdziały wychodzą motywują do lepszej pracy,proszę.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ

3 komentarze:

  1. O jejciu... Świetne!
    Biedna Sam. Też bym się rozkleiła. Dobrze że ma taką kuzynkę jak Amy. Już nie mogę się doczekać nowego!

    OdpowiedzUsuń
  2. Super :) N ie wiem jak bym postąpiła chyba bym nie wyrzucała tych rzeczy do śmieci .. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny:) czekam na :)nowy:)

    OdpowiedzUsuń