niedziela, 30 czerwca 2013

Rozdział 37

- LOUIS -

Weszliśmy do sali w której leżał Harry, pierwsze co zauważyłem to bezwładne ciało Harrego leżące na łóżku. Do jego ciała było poprzyczepianych pełno kabli, kabelków. Każdy z nich prowadził do monitora, który wisiał nad łóżkiem. Pokazane na nim było bicie serca i ciśnienie. Linia, która pokazywała bicie serca, raz była niższa, a raz niższa. Nigdy na szczęście nie była prosta. W sali panowała cisza, nie licząc naszych słyszalnych oddechów i pikania aparatury. Wszyscy stanęliśmy obok Harrego i przyglądaliśmy się. Był cały blady, i pod żadnym względem nie przypominał naszego zwariowanego Harrego. Na jego twarzy był
widoczny spokój, w porównaniu z nami. Staliśmy tak jeszcze przez chwilę, kiedy usłyszeliśmy szyiś płacz. Odwróciliśmy się i zobaczyliśmy jak z oczu Danielle płynął łzy. Liam podszedł do niej, przytulił ja i ledwo dosłyszalnie powiedział nam, że wyjdzie z nią na korytarz. Spojrzałem na Eleanor, która lekko się do mnie uśmiechnęła dając mi znak, że wszystko w porządku. Podeszłą do krzesła obok łóżka i usiadła na nim, łapiąc przy tym dłoń Harrego. Zrobiłem to samo, z drugiej strony. Jego dłoń była nadzwyczaj chłodna, myślałem, że już dość wypłakałem, ale widok mojego przyjaciela w takim stanie zmusił resztki moich łez do wypłynięcia na wierzch. Oczy miałem zaszklone, za wszelką cenę nie chciałem, żeby wypłynęły na zewnątrz. Poczułem czyjąś dłoń na ramieniu, odwróciłem się i
ujrzałem Zayna, który tak samo jak ja miał zaszklone oczy.
- Wszystko będzie dobrze, niedługo znów będzie tym samym zwariowanym nastolatkiem i znów będzie z nami. - kiedy wypowiedział te słowa nie mogłem juz powstrzymać łez.
Siedzieliśmy wszyscy przy Harrym jeszcze jakąś godzinę kiedy lekarz, poprosił nas żebyśmy poszli do domu. Niechętnie to zrobiliśmy, chciałem zostać przy moim przyjacielu, moim bracie, ale lekarz powiedział, że Harry jest pod dobrą opieką i na pewno nic mu się nie stanie, jak coś będzie się dziać to natychmiast do nas zadzwoni. Zmęczeni, wykończeni, ale z nową nadzieją wróciliśmy do domu. Teraz czeka nas jedno z najgorszych. Powiadomienie o tym rodziny Harrego czyli Annie, Gemmy i Robina. To będzie bardzo ciężkie.

- SAM -

Moje oczy biegły od słowa do słowa, od zdania do zdania. Jedno pytanie błądziło mi przez cały czas po mojej głowie: Dlaczego? Jak? Jak to możliwe?
Przeczytałam cały artykuł i wybiegłam z kiosku, chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu. Nie zwracałam uwagi na Paulę, teraz liczy się tylko Harry. Wbiegłam do domu z prędkością światła. Powiem szczerze, że jestem w szoku. Całą drogę pokonałam w 30 minut. Autobusem byłoby zdecydowanie dłużej, rodziców nie było z domu więc nie byłam narażona na niepotrzebne w tej chwili pytanie. Wpadłam do swojego pokoju i  od razu zaczęłam poszukiwania mojej walizki. Znalazłam. Pakowałam się najszybciej jak mogłam. Musiałam jeszcze zobaczyć jak najszybciej mogę dostać się do Londynu. Odpaliłam komputer i weszłam w internet w poszukiwaniu najbliższego lotu. Jest! Samolot odlatuje za 20 minut. Pytanie tylko czy zdąże. Oczywiście, że tak. Jestem zdeterminowana jak nigdy. Zapięłam walizkę i poszłam do kuchni. Znalazłam jakąś kartkę i jak
najkrócej się dało streściłam im powód mojego natychmiastowego wyjazdu. Złapałam klucze od domu i wybiegłam. Taksówka, którą zdążyłam zamówić już stała pod domem.  Zamknęłam drzwi i wsiadłam do auta. W drodze na lotnisko postanowiłam zadzwonić do któregoś z chłopaków. Najbliżej byłam z Niallem więc to na niego wypadło. Dzwoniłam chyba z 10 raz i nic, abonent poza zasięgiem. Kurde!!!!!!! Nic, będę jeszcze próbować. 5 minut do odlotu, udało mi się jestem na lotnisku. Nic nie stoi na przeszkodzie, żebym poleciała uratować moją miłość i szczęście.
Po kilku godzinach byłam na lotnisku w Londynie. Usiadłam na krzesłach i postanowiłam znów zadzwonić do Nialla. Odebrał. Słyszałam po jego głosie, że musiał płakać. Umówiłam się z nim, że przyjedzie po mnie na lotnisko. Bałam się spotkania z nim. Bardzo. Po tym co oni mi zrobili, co ja im zrobiłam, ale teraz liczy się tylko Harry. Siedziałam na krzesłach, z trudem uspokajając niepokój panujący w moim wnętrzu. To dlatego czułam ból, niepokój i strach. To dlatego moja bransoletka się rozsypała. Tak samo jak bym straciłam Harrego.
- Sam! - usłyszałam swoje imię , odwróciłam się i ujrzałam mojego blondaska. Wstałam i zaczęłam biec w jego stronę, po chwili byłam w jego silnych ramionach. Tak za nim tęskniłam. Ale zmienił się. Nie był już tym samym Niallem, pełnym radosnego nastawienia. Był blady, oczy miał zaczerwienione, a zmęczenie było widoczne na jego twarzy. Wsiedliśmy do samochodu i skierowaliśmy się do szpitala. Niall powiedział, że teraz nikogo tam nie ma, nie licząc Louisa, który siedzi przy Harrym od samego rana.  Weszliśmy na teraz szpitala, a ja poczułam ucisk w żołądku. Bałam się, bałam się go zobaczyć, tego w jakim jest stanie. Szłam zajęta myślami, kiedy nie zauważyłam jak się zatrzymaliśmy. Pokój 269. Spojrzałam na Nialla, a ten kiwnął głową dając mi znak żebym weszła. Przełknęłam wielką gulę, jaka powstała w moim gardle, wzięłam głęboki wdech i nacisnęłam klamkę do sali. Drzwi zaczynały się uchylać, a moje nogi zaczynały robić się wiotkie, a moja pewność siebie gdzieś odleciała. Weszłam głębiej i ....

.......................................................................................................................................................
Witam! Zgodnie z obietnicą dodaje dzisiaj kolejny rozdział. Jak dzisiaj tez będzie minimum 6 komentarzy to następny również dodam jutro. Więc opłaca się komentować. A rozdział na bloga z Harrym i Zaynem również pojawi się jutro. Zapraszam i zachęcam do komentowania :D
CZYTASZ = KOMENTUJESZ

sobota, 29 czerwca 2013

Rozdział 36

 CHCIAŁAM ZADEDYKOWAĆ TEN ROZDZIAŁ MOJEJ NAUCZYCIELCE JĘZYKA POLSKIEGO ( TERAZ JUŻ BYŁEJ, NIESTETY).  JEŚLI NADAL CZYTA PANI TE OPOWIADANIA TO BARDZO CHCIAŁAM ZA TO PANI PODZIĘKOWAĆ, ŻE POŚWIĘCIŁA PANI SWÓJ CZAS I CZYTAŁA TE MARNE WYPOCINY. NIE ZDĄŻYŁAM PODZIĘKOWAĆ NA ZAKOŃCZENIU - DZIĘKUJĘ :D


- LOUIS -

- Długo mamy tu jeszcze czekać!!!!!!!!!!!!!!!! - wydarłem się na cały korytarz szpitalny.
- Louis, uspokój się. Zaraz wyjdzie lekarz i wszystko nam powie. Usiądź i się uspokój, wiem, że to trudne,ale chociaż spróbuj, proszę - Eleanor podeszła do mnie i położyła mi swoją dłoń na ramieniu, po czym zmusiła żebym usiadł na krzesełku. Nie miałem siły się jej sprzeciwiać. Od dobrych 5 godzin czekamy na korytarzu przed Oddziałem Intensywnej Opieki Medycznej - w skrócie OIOM-ie - i nic. Nikt nic nie wie, a jeśli pytamy się o coś pielęgniarek to ciągle jest ta sama śpiewka: Proszę spytać lekarza przewodniczącego czy jakoś tak. No kurde!!!!!! Mój przyjaciel walczy o życie, albo już go z nami nie ma, a my nic nie wiemy. Na samą myśl o utracie Harrego, po moich policzkach zaczęły płynąć łzy. El to zauważyła i przytuliła mnie najmocniej jak umiała, a ja nie potrafiłem dłużej ukrywać bólu jaki dusiłem w sobie i się rozpłakałem. Siedzieliśmy tak wtuleni jakieś 15 minut, kiedy tuz przed nami zmaterializował się Niall. Biedaczysko, wyglądał jak trup. Podkrążone oczy, wyraźnie zaczerwienione od płaczu, ale chyba każdy z nas wyglądał tak samo, a ja możliwe że nawet gorzej.
- Chcecie coś do picia, jedzenia? Idę na dół do bufetu. - zapytał, a El popatrzyła na mnie.
- Wiesz co kawy, ale pójdę z tobą - wstała, pocałowała mnie i skierowała się z blondaskiem na dół. Spojrzałem w bok i ujrzałem moich pozostałych przyjaciół, widok był okropny. Nie spaliśmy od dobrych 12 godzin, ale nie licze tu naszej małej drzemki po powrocie z klubu i odkrycie tego wszystkiego. Najpierw całe przygotowywania do koncertu, później koncert, klub, mała drzemka, bo wróciliśmy o 5 do domu, noi teraz
szpital. Danielle opierała swoją głowę na torsie Liama, pewnie spała wykończona płaczem, a Liam co jakiś czas całował ją w czubek głowy i ścierał pojedyncze łzy z twarzy. Po Zaynie też było widać jaki jest wykończony, ten na pozór twardy facet jest bardzo wrażliwy, co widać właśnie teraz. Też płakał, ostatni raz robił tow Ghanie, kiedy widzieliśmy te wszystkie dzieci, ale tam to każdy z nas płakał, ostatni raz ze smutku i bólu płakał, kiedy zmarł mu dziadek. Wtedy pamiętam, że to był pierwszy raz kiedy widzieliśmy jak Zayn płakał i jak potrzebował naszego wsparcia. Od swoich przyjaciół, teraz jeden z jego przyjaciół również potrzebuje wsparcia. Jak to możliwe, że jeszcze kilkanaście godzin temu byliśmy wszyscy razem, radośni i szczęśliwi, a teraz siedzimy wszyscy zapłakani i zdruzgotani przed OIOM-em i czekamy na wiadomość czy nasz przyjaciel żyje!? Dlaczego życie musi być takie okrutne?!! Ukryłem twarz w dłoniach i cicho łkałem przypominając sobie uśmiechniętą twarz Harrego sprzed kilkunastu godzin. W tym samym czasie usłyszałem jak drzwi na oddział się otwierają a w nich staje lekarz. Ten sam co przyjmował Harrego, podniosłem swój tyłek z krzesełka z prędkością światła, tak samo jak reszta moich przyjaciół.  Lekarz podszedł do nas.
- To Państwo są przyjaciółmi Harrego Edwarda Stylesa, jak pamiętam, tak?
- Tak, błagam pana, niech pan wreszcie powie co z nim - nie mogłem wytrzymać i jak zaraz się nie dowiem to wybuchnę. Poczułem czyjąś rękę na ramieniu. Liam.
- Lou, spokojnie. - zwrócił się do mnie
- To co z nim panie doktorze?
- Przykro mi, ale nie mam dobrych wieści - na te słowa poczułem jak robi mi się słabo, ale za wszelką cenę starałem utrzymać się na nogach - Pan Styles wziął dużą dawkę leków z nieznanego nam jeszcze źródła i na dodatek popił dużą ilością alkoholu,udało nam się go uratować, ale zapadł w śpiączkę kliniczną. Przykro mi
- Ale, ale, - zacząłem się jąkać, za dużo wiadomości, złych wiadomości - kiedy się wybudzi?
- Właśnie tego nie wiemy, może jutro, za miesiąc, rok, a nawet kilka lat. Tego nie możemy powiedzieć ani przewidzieć. Będziemy kontrolować jego funkcje życiowe, a państwu pozostaje nadzieja.
- Możemy go zobaczyć? - odezwała się łamiącym głosem Danielle
- Oczywiście, tylko nie długo. Pokój 269. Jeśli będą chcieli państwo jeszcze jakiś informacji to zapraszam, a teraz państwo wybaczą. - powiedział po czym poszedł w stronę pokoju lekarzy, a my? Staliśmy jak słupy soli, każdy z nas analizował to co powiedział nam przed chwilą lekarz. Jako pierwsza odezwała się Eleanor, która zdążyła wrócić z Niallem i wszystko słyszeć.
- I...I....dziemy do niego? Potrzebuje nas - po jej głosie słyszałem, że zaraz się rozpłacze. Złapałem ją za rękę i przyciągnąłem do siebie.
- Choćcie - powiedział Zayn, po czym wszyscy weszliśmy na odział i szukaliśmy sali z numerem 269.

- SAM -

Postanowiłyśmy z Paulą wybrać się dzisiaj do centrum handlowego. Dziwne uczucie pustki i bólu nie opuściły mojego wnętrza przez co czułam się bardzo dziwnie. Czułam w sobie strach, niepokój i nie miałam pojęcia dlaczego. Starałam się o tym nie myśleć, zmienić bieg moich myśli na inny tor, ale nic mi się nie udawało. Wszystkie próby już na samym początku legły w gruzach. O wszystkim oczywiście wiedziała Paula, więc postanowiła spróbować odciągnąć choć na chwilę moje myśli od tego dziwnego uczucia i wymyśliła zakupy. Kiedy spacerowałyśmy po centrun od sklepu do sklepu wstąpiłyśmy do kiosku, bo Paula chciała koniecznie kupić Joy'a. Jej ukochana gazeta. Ona stała już w kolejce, kiedy ja przechadzałam się między regałami. Jedna gazeta, a w szczególności nagłówek zwrócił moją uwagę.
" MŁODY PIOSENKARZ POPU PRÓBUJE POPEŁNIĆ SAMOBÓJSTWO!!!
LEKARZE WALCZĄ O JEGO ŻYCIE W SZPITALU, CZY IM SIĘ UDA???!!!!"
Nie powiem, że byłam ciekawa co to za kolejny idiota, wzięłam gazetę z półki i otworzyłam ją na stronach, dotyczących artykułu. Kiedy zobaczyłam zdjęcie, zamarłam, gazeta wypadła mi z rąk, a ja czułam jak robi mi się słabo.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej! Jak wam się podoba? Dodałam go dzisiaj jako oficjalne rozpoczęcie wakacji. Jeśli będzie dużo komentarzy czyli min. 6 to następny rozdział dodam w poniedziałek, a może nawet jutro. Mam już napisany, więc się nie martwcie. Pamiętajcie tylko o warunku - KOMENTARZE.  -MINIMUM. 6.-
CZYTASZ = KOMENTUJESZ

niedziela, 23 czerwca 2013

Rozdział 35

- LOUIS -

- Ej, ej , ej, ej dawaj tą szklankę - powiedziałem i zabrałem Zaynowi kolejną dawkę alkoholu z dłoni - co za dużo to nie zdrowo, pamiętaj. Ty już masz zdecydowanie za dużo stary, ledwo trzymasz się na nogach - i jak na zawołanie, Zayn stracił równowagę i prawię przewrócił się na zimię, na szczęście Liam pomógł mi go utrzymać.
- Lou, chyba czas zabrać ich do domu, patrz tylko na Nialla, tańczy kankana na stole. Kompletna kompromitaja. Dobrze, że Harry poszedł. Nie miałbym siły żeby i jego dzwigać i ciągnąć do domu.
- Masz rację. Zróbmy tak: Zadzwonię po taksówkę i wyprowadzę Zayna, a ty spróbuj jakoś przekonać Nialla żeby zszedł ze stołu, o patrz! Teraz tańczy makarene - Liam spojrzał na mnie ze strachem w oczach, po czym pobiegł w stronę blondaska. Oni to mają słabe głowy. Po niecałych dwóch godzinach są już wstawieni, ja nie zdążyłem wypić 4 drinka, a tych już trzeba do domu odwozić. Zadzwoniłem po 2 taksówki i wyszedłem z Zaynem z klubu.

- LIAM-

Po prostu nie wierze. Jak można się tak schlać przez 2 godziny?! To jest nie do pomyślenia. Podeszłem do stołu na którym tańczył Nialler.
- Niall! Złaź z tamtąd jak najszybciej
- Ne ce
- Niall, do cholery!!!!!!!!!! Jesteś upity, zapity i w ogóle. Złaź!!!!!!!!!!!!! - Blondyn w ogóle nie reagował na to co mówię. Zaczął tym razem tańczyć kaczuszki do piosenki Rihanny - Pon de replay, ale to szczegół. Miałem gorszy problem, jak go z tamtąd ściągnąć?
- Niall złaź, albo ściągnę cię siłą!
- Tatusiu, ale ja się dobrze bawię, zostaw mnie - zaczął mówić jakby był 7 latkiem. Nie miałem innego wyboru. Wszedłem na stół na którym tańczył Niall, przerzuciłem go przez ramię i skierowałem się w stronę wyjścia. Już widzę te nagłówki w jutrzejszych gazetach.

- LOUIS -

Po ok. 30 minutach byliśmy już w domu, byłem ciekaw jak bawi się Styles, ale nie miałem czasu o nim myśleć. Miałem większy, dużo większy problem, który waży ok. 90 kg, ma 175cm i właśnie obślinia mi ramię.
- Fuuuuuuuuuj, Zayn stary, ja rozumiem że jesteś spity , ale zachowuj się może, co? - Zapłaciłem kierowcy i wyciągnąłem Malika z auta. Wszedłem do domu i zaprowadziłem spitego mulata do jego pokoju. Ja ledwo
go niosłem i wytrzymywałem smród alkoholu, a ten se spokojnie chrapał. I miej tu przyjaciół człowieku. Nic ci nie pomogą, tylko obślinią ramię. Ległem na kanapie w salonie i przymknąłem oczy by odpocząć, w tym samym czasie kiedy ja odpoczywałem, Liam wnosił spitego Nialla. Jemu chociaż szczęście dopisało. Blondasek od wyjścia z klubu spał i się nie ślinił jak ten tam na górze. Kiedy już prawie oddałem się w krainę snów przypomniało mi się o Stylesie. Może już wrócił? Skierowałem się na góre, do jego pokoju. Harry spał a swoim łóżku. Jedyną rzeczą dziwną było to, że po 1) był w ubraniu i po 2) tak szybko wrócił? No cóż może laska nie była chętna albo Styles nie miał ochoty na zabawę. Postanowiłem, że jutro o tym z nim pogadam, poszedłem do swojego pokoju i odpłynąłem w krainę  marzeń i snów.
Rano obudziłem się dosyć póżno, ale nie ma się co dziwić. Wieczór miałem dość męczący. Zszedłem do kuchni, a przez widok jaki tam zastałem tarzałem się ze śmiechu na podłodze. Niall i Zayn siedzieli na przeciwko siebie, każdy z nich miał obok siebie ok 5 butelek wody. Wyglądali jak trupy, oboje bladzi i w ogóle. Nie nadawali się do życia. Całe szczęście, że spotkanie z Paulem mamy dopiero o 16, może uda im się wyglądać jak ludzie i powrócić do życia.
- Hahahah, wyglądacie jak trupy!!!!!!!!!!! Wczoraj była suuuuuuper zabawa, co nie Niall? - podeszłem do niego i uderzyłem do lekko w plecy.
- Spadaj!!!!!!!!! - warknął na mnie Niall
- Co jest Nialler? Przecież była fajna zabawa, MAKARENA!!!!!!!!! - krzyknąłem i zacząłem tańczyć makarene, za co dostałem butelką po głowie od Liama
- Daj im spokój, widzisz jak wyglądają? Mają już nauczkę, choć raz Louis zachowaj się jak na 21 latka przystało co"?
( BŁAGAM WAS!! TERAZ WŁĄCZCIE TĄ  PIOSENKĘ I SŁUCHAJCIE JĄ CAŁĄ DLA LEPSZEGO NASTROJU Piosenka SŁUCHAJCIE JEJ CAŁEJ   I MOŻE WEŹCIE KILKA CHUSTECZEK :) )
- Dobrze tato!!! A tak zmieniając temat, widział ktoś może Harrego?
- Szczerze mówiąc to odkąt tu jesteśmy to go nie widziałem - powiedział Zayn
- No nie gadajcie, że jeszcze śpi? Wiem, że lubi sobie pospać, ale bez przesady. Trzeba mu pomóc się obudzić - powiedziałem i skierowałem się z stronę pokoju Harrego po drodze zaopatrując się we 2 butelki wody.
- Styles!!!!!!!!!!!!!!!!!! Wstawaj, już czas kotom mleka dać!!! - zaczął już krzyczeć na korytarzu, żadnej reakcji. Wszedłem więc do jego królestwa.
- Harry no! Nie wygłupiaj się!!!!!!!!!! - Zacząłem coraz głośniej krzyczeć, odsłoniłem rolety w pokoju, wziąłem butelki z wodą - Przykro mi stary, ale jestem zmuszony to zrobić. - Wylałem na niego całą zawartość butelek i nic, żadnej reakcij. - Kurde, co jest?!
- Harry, stary no, nie wygłupiaj się. - zacząłem skakać po jego łóżku
-  To nie jest śmieszne Styles - nic, żadnej reakcji po raz kolejny. Zacząłem nim potrząsać
- Harry!!!!!!!!!!! Błagam cię, obudź się, nie rób mi tego, Harry!!!!!!!!!!!!! - krzyczałem i płakałem, to nie może być prawda. Wybiegłem z jego pokoju i wleciałem do kuchni cały zapłakany
- Harry.... on.... chyba.... nie żyje!!!!!!!!!!!!!!!
- CO?!!!!!!!!! - wszyscy pobiegliśmy na górę, każdy z chłopaków, starał się obudzić Harrego, ale nic to nie dawało.
- A to co?- powiedział Niall trzymając w rękach butelke whisky.
- Styles, ty idioto!!!!!!! Jak mogłeś nam to zrobić, błagam cię Harry, nie odchoć
- Proszę się odsunąć - powiedział do mnie sanitariusz. Nagle w pokoju było pełno czerwonych kamizelek.
- Lou, uspokój się. Wszystko będzie dobrze zobaczysz - Liam próbował mnie uspokoić, ale na nic, dalej łkałem. Tym razem mocząc mu koszulkę.
- Nie będzie dobrze, ten idiota chciał się zabić!!!!!! - zacząłem krzyczeć i spojrzałem na chłopaków, każdy z nich stał i płakał. Patrzyliśmy jak sanitariusze, których wezwał Zayn, próbują odratować Harrego. Patrzyliśmy jak na naszych oczach nasz przyjaciel umiera.
Zespół ratowników zaczął kierować się w stronę wyjścia, jeden z nich stanął obok mnie i powiedział:
- Przykro mi, ale nie widzę żadnej nadziej na uratowanie życia, ale zabierzemy go do szpitala i będziemy robić wszystko co w naszej mocy. - powiedział i wyszedł, a ja po raz kolejny wybuchłem płaczem. Osunąłem się po ścianie i płakałem, przez zapłakane oczy widziałem jak karetka z moim przyjacielem odjeżdża.


- NIALL -

Jak zdefiniować śmierć? Śmierć to zjawisko nieodwracalnego ustania wszystkich czynności życiowych organizmu, powodująca u bliskich cierpienie. A nadzieja? Oczekiwanie spełnienia się czegoś pożądanego, ufność, że się to spełni, urzeczywistni. Lekarz powiedział, że nie widzi żadnej nadziej, ale każdy z nas ją ma. Ma nadzieje, ze Harry przeżyje, że uda nam się go wyrwać, że szponów śmierci. Trzymamy się powiedzenia: Nadzieja zawsze umiera ostatnia. Nie możemy odpuścić, nie możemy przejść do porządku dziennego zostawiając naszego przyjaciela. Musimy wierzyć, mieć nadzieje, że się uda, a jak nie? To słowo dla nas od dzisiaj nie istnieje. Musi się udać, jesteśmy gotowi oddać wszystko, żeby Harry powrócił do nas żywy.



----------------------------------------------------------------------------
Cześć!!! Jak wam się podoba? Zrobiło się smutno i dramatycznie co nie? Szczerze mówiąc to pisząc ten rozdział sama płakałam. Wyobraziłam sobie jakby to było gdyby Harry naprawdę walczył o życie. Nie wiem czy wywołam to samo u was, ale mam nadzieję. Komentujcie i piszcie, czy wam się podoba. Przepraszam, że tak dłogo musiałyście czekać , al miałam zastój z wyobrażnią i pomysłami, ale chyba wszystko wraca do normy. Na bloga Zaynie i Harrym nowy rozdział pojawi się jutro. Pozdrawiam :)
CZYTASZ = KOMENTUJESZ

środa, 12 czerwca 2013

Rozdział 34

Dzisiejszy dzień zapowiadał się bardzo miło, zwyczajnie. Miał być taki jak każdy, tylko, że ja miałam takie dziwne uczucie, że coś się w nim wydarzy. Wiecie jak to jest mieć takie dziwne uczucie? Czujecie wtedy strach, niepokój, pomimo tego, że wszystko jest w porządku? Ja mam tak właśnie dzisiaj. Wstałam rano i zaczęłam szykować się na moją wycieczkę z Paulą. Jest weekend więc postanowiłyśmy pojechać za miasto
na działkę jej rodziców. Jeżdziłyśmy tam czasami w wakacje, domek z altanką w lesie, a niedaleko niego jest jeziorko. Dzisiaj słońce świeciło i było w miarę ciepło. Ubrałam się, spakowałam trochę ubrań, kosmetyków i zeszłam na dół. Pożegnałam się z rodzicami i wyszłam z domu. Włożyłam torbę do bagażnika i pojechałam po Paulę. Skąd mam samochód? Tatuś mi pożyczył :D Po ok 10 minutach pojawiła się Paula i ruszyłyśmy w drogę. W drodze słuchałyśmy muzyki, śmiałyśmy się, śpiewałyśmy i powiem szczerze to to jest pierwszy dzień od kiedy nie myślę o One Direction. Może jest jednak nadzieja, że o nich zapomnę?  Po półtorej godzinie drogi byłyśmy na miejscu. Nie powiem, to miejsce nadal było piękne, domek był taki sam jaki zapamiętałam go ostatnio, okolica spokojna, ptaki śpiewały, dało się odrzuć wiosenny wiatr, który sprawiał, że moje włosy powiewały. Wzięłyśmy nasze rzeczy z samochodu i weszłyśmy do domku. Jak zawsze pierwsze co zrobiłyśmy to zajęcie naszych starych pokoi. Dobrze słyszycie. Odkąd pamiętam  każda z nas miała w tym domku swój własny pokój. Urządzony tak jak chce, co roku zmieniamy wystrój tych pokoi, żeby wprowadzać do nich świeżość. Zaczęłam się rozpakowywać, ale skończenie tego nie było mi dane, bo Paula wpadła do mojego pokoju, pociągnęła mnie za sobą w wyniku czego obie runęłyśmy na łóżko. Zaczęłyśmy śmiać się jak szalone, a to był tylko początek naszej głupawki.

- LOUIS -

Od kilku dni wszystko jest o dziwo w normie. Harry zachowuje się jak dawniej, śmieje się, wygłupia, świruje i co najważniejsze podrywa laski. Mój strach o niego zmalał do zera. Nie mam się o co bać, pozatym Harry jest duży. Ma swój rozum i na pewno nie zrobiłby nic głupiego.  Wczoraj był ostatni koncert naszej trasy koncertowej. Każdy z nas na koniec musiał powiedzieć coś od siebie i osobiście pożegnać się z fanami. Ostatni był Harry, Mówi tam jakby to był jego ostatni koncert w życiu, i w ogóle jakby wszystko dla niego się kończyło. Moje serce zaczęło szybciej bić jak słuchałem tego co mówi, zacząłem znów się o niego bać. Jest moim przyjacielem, bratem - mam uzasadnione powody. Miałem z nim po koncercie porozmawiać, ale kiedy widziałem jak wskakuje na plecy Niallowi i zaczyna się wygłupiać z Zaynem, pomyślałem sobie, że znów mu nie ufam. Znów się pomyliłem i niepotrzebnie się boje. Naszym starym zwyczajem, po ostatnim koncercie poszliśmy do klubu. Nie minęło 30 minut jak Harry podszedł do naszego stolika razem z jakaś rudą laską i oświadczył, że wychodzi. My oczywiście zaczęliśmy gwizdać i mu docinać, ale cieszyliśmy się, że nasz Harry wrócił i zapomniał o Sam.

- HARRY -

Skąd taka nagła zmiana? Muszę nacieszyć się przyjaciółmi i życiem, jak mam z nim skończyć. Moje życie straciło sens, wiem, że sprawię tym ból mojej rodzinie i przyjaciołom, ale oni nie wiedzą, że tym samym ja
ulże sobie. Nie będę czuł tego cholernego poczucia winy i bólu w sercu. Myślicie pewnie, że zapomniałem o Sam, otóż nie. Codziennie o niej myślę i nie mogę zapomnieć. To wszystko zżera mnie od środka. Dłużej nie potrafię z tym żyć. Dzisiejszy dzień, a raczej noc jest moją ostatnią. Pożegnałem się z fanami, mam nadzieję, że żaden z chłopaków niczego nie wyczuł. Poszliśmy z chłopakami do klubu jak zwykle, ja żeby pokazać, że wszystko jest w porządku i odwrócić ich uwagę od swojej osoby, poderwałem jakąś laskę i takim oto sposobem pozbyłem się podejrzeń o cokolwiek. Wyszliśmy z dziewczyną z klubu, zapłaciłem jej za swoją robotę. Trzeba przyznać, że aktorką to ona jest dobrą. Wsiadłem do auta i ruszyłem w stronę domu, zatrzymując się po drodze w sklepie, żeby kupić rzeczy potrzebne mi na dzisiejszą noc. Weszłem do domu, zdjąłem buty i otworzyłem pierwszą butelkę tequili. Poszedłem na górę, wziąłem kartkę papieru i długopis i zacząłem pisać to co leżało mi na sercu od bardzo bardzo dawna. Kiedy skończyłem pisać, skończyła mi się również butelka, poszedłem chwiejnym juz krokiem po drugą i tabletki. Ostatnią rzeczą jaką zrobiłem było wykręcenie numeru do Sam, ale ta durna baba po drugiej stronie powiedziała mi, że telefon jest poza zasięgiem. To utwierdziło mnie w przekonaniu, że robię dobrze. Wziąłem garść tabletek do ust, i po chwili popiłem je trzymaną w dłoni whisky.

- SAM -

- Sam proszę cię, pośpiesz się, bo się spóżnimy.
- Już idę
Kurcze gdzie ona jest, szukam mojej komórki już od dobrych 10 minut i nie mogę jej znaleźć. Jest godzina 24,a  my idziemy popatrzeć na fajerwerki, które będą puszczać sąsiedzi. Dzisiaj ich syn ma urodziny i nas zaprosili, a my skorzystałyśmy. Kurcze, gdzie ona jest!!!!!!!! Jest jeszcze jedno miejsce gdzie może być, ale przecież nie mogłam jej tam włożyć. Najwyższa półka, weszłam na parapet, który był śliski, a ja byłam w skarpetkach. Poślizgnęłam się, w skutek czego upadłam z hukiem na ziemię, a wazon który stał na półce spadł i stukł się, prosto w mojej ręce. Miałam całą zakrwawioną rękę, a jakby tego było mało to wstając, bransoletką, którą dostałam od Harrego zahaczyłam o wystający haczyk w biurku, bransoletka rozpadła się w drobne elementy. Wszystkie zawieszki rozsypały się po podłodze. Nie wiem dlaczego, ale kiedy to się stało, poczułam wielki ból w okolicy serca. Złapałam się za to miejsce, jednak ból nie ustępował. Miałam gdzieś moją rękę, jedyna pamiątka po Harrym jaką miałam, zniknęła, rozstrzaskała się. Wiem, że powinnam ją zdjąć i schować, ale nie mogłam tego zrobić. Ona przypominała mi o dobrych momentach w moim życiu, o Harrym, a teraz jej nie ma. Czułam jakby część mojego serca zmarła, zanikła. Dlaczego się tak czułam? Przecież to tylko bransoletka. A może...

....................................................................................................................................
Hejooooooooooooo! Napisałam kolejny rozdział, bo nie mogłam się powstrzymać. Nie wyszedł mi zbyt dobrze, ale mam nadzieję, że najważniejsze elementy historii są. Jak wam się podoba? Utrzymałam dramatyczny klimat? Udało się? Jak myślicie co się stało jak bransoletka się rozpadła i dlaczego Sam tak zareagowała?
BŁAGAM WAS, KOMENTUJCIE. DLA WAS TO KILKA SEKUND A DLA MNIE BARDZO WIELE. NAWET NIE WIECIE JAK KOMENTARZE POTRAFIĄ ZMOTYWOWAĆ. PROSZĘ KOMENTUJCIE , ZALEŻY MI NA WASZYCH OPINIACH.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ

Rozdział 33

Ostatnia noc, ostatnie sprawdzenie walizki i mogę ruszać w drogę. To była trudna decyzja, nie mogę jej już zmienić. Tak na prawdę gdybym chciała to mogłabym, ale jeśli powiedziało się A to trzeba powiedzieć i B. Wczoraj pożegnałam się z ciocią Annie i Gemmą. Miałam tego nie robić, bo wiedziałam, że w ten sposób One Direction się o tym dowie, ale nie mogłam wyjechać bez pożegnania, za dużo dla mnie zrobiły. Taksówkarz wziął ode mnie walizkę i wsadził do auta. Pewnie dziwicie się, że tylko jedna walizka. Otóż wzięłam tylko moje najpotrzebniejsze rzeczy, większość mam w Polsce, a poza tym nie sprzedaje tego domu. Może za kilka lat jeszcze tu wrócę? To będzie dla mnie zabezpieczenie. Zamknęłam drzwi i po raz ostatni spojrzałam na swój dom i okolicę. Będę tęsknić. Wsiadłam do taksówki i pojechaliśmy na lotnisko. ****
 Podróż samolotem nie trwała długo, bo tylko 3 godziny. Oczywiście w trakcie lotu musiałam usnąć, bo zmęczenie dawało o sobie znać. Przez co lot minął mi jeszcze szybciej. Rodzice czekali już na mnie na lotnisku, zadzwoniłam do nich i powiedziałam im, że wracam. Jaka była ich reakcja? Pierwsze sekundy - milczenie. Później oznajmili mi, że bardzo się cieszą, oczywiście nie obyło się bez pytań dlaczego, co się stało, ale na to ja tylko odpowiadałam, że to nie jest rozmowa na telefon. Podeszłam do nich i z całej siły się w nich wtuliłam.
 - Tęskniłam za wami
- My za tobą też córeczko, bardzo się cieszymy, że wróciłaś, ale co się stało? Przecież marzyłaś o Londynie. - I moje marzenie się spełniło - nie wiedziałam za bardzo co odpowiedzieć dalej mojej rodzicielce, nie chciałam jej martwić i obarczać moimi problemami. Tata na szczęście zauważył moje zmieszanie i postanowił mnie wybawić.
- Rebecca, daj dziewczynie spokój, póżniej ci odpowie na każde twoje pytanie, a teraz jedźmy do domu. Jesteś pewnie zmęczona kochanie po podróży
 - Masz rację Tom, choć kochanie I poszliśmy, wróciłam do mojego domu, starego pokoju. Nic się w nim nie zmieniło. Nadal jest przytulny, fioletowy i ma mnóstwo obrazów Londynu na ścianach. Będę musiała zmienić trochę jego wystrój, ale to jutro. Przebrałam się w luźniejsze ciuchy czyli dres i zeszłam do rodziców. Była już 19 więc mama szykowała kolację. Postanowiłam jej pomóc, ale dopiero później stwierdziłam, że to był błąd.Na początku gadałyśmy o wszystkim i o niczym, aż w pewnym momencie mama odłożyła nóż, którym smarowała nutelle na kanapki - Niall byłby w siódmym niebie, STOP!, przecież miałam o nich nie myśleć, muszę coś z tym zrobić - usiadła na krześle.
 - Usiądź kochanie - pokazała ręką na krzesło, które stało na przeciwko niej
- Powiesz mi co się stało?
 - Nic się mamo nie stało, wszystko jest w porządku. Stęskniłam się za wami i postanowiłam odwiedzić, to tyle.
 - Coś ci nie wierze, za bardzo cię znam, ale nic. Jak będziesz gotowa to mi powiesz, pamiętaj, że zawsze możesz na mnie, na nas liczyć. A teraz powiedź mi jak tam wam się z Harrym układa.
 Osz cholera!!! Musiała o nim wspominać?! Ja tu próbuje o nim, o nich zapomnieć, a ta mi z Harrym wyjeżdża.
 - yyyy nie jesteśmy już razem
 - Nie?! Co się stało? Byliście śliczną parą, nic nie mówiłaś.
 - Bo nie było o czym mówić, rozstaliśmy się, bo uznaliśmy, że nasze charaktery do siebie nie pasują.
 - Nie pasują? Przecież kiedyś byliście przyjaciółmi
- No tak, ale teraz dorośliśmy, dojrzeliśmy i zmieniliśmy się - no nieźle, kolejne kłamstwo. Kłam dalej, a z tego bagna nazwanego kłamstwami już nigdy się nie wyciągnę
 - Szkoda, pasowaliście do siebie, ale utrzymujecie kontakt
 - Aktualnie nie, bo Harry musiał wyjechać - to akurat nie kłamstwo, no może po części
 - Przykro mi.
 Nic nie odpowiedziałam, wysiliłam się tylko na uśmiech do mojej mamy i wróciłam do poprzednie czynności jaką było smarowanie kanapek i podjadanie nutelli ze słoika. Szkoda, że nie ma tu Nialla, pamiętam jak przyszedł do mnie kiedy dowiedziałam się o zdradzie Harrego i przyniósł słoiki nutelli, siedzieliśmy wtedy przed telewizorem i jedliśmy. CHOLERA!!!!!!!!!!! Czy ja kiedykolwiek przestanę o nich myśleć? Czy wyprę ich z pamięci?
- Kochanie wszystko w porządku?
- Jasne mamo, tylko jestem trochę zmęczona, pójdę do pokoju. Poszłam do pokoju i chyba musiałam zasnąć, bo w pewnym momencie urwał mi się film.
 - NASTĘPNEGO DNIA -

 Kiedy się obudziłam była 8. Ubrałam się i poszłam do kuchni. Na stole leżała karteczka od rodziców. " Kochanie, przepraszamy, ale musieliśmy iść do pracy. Będziemy wieczorem, śniadanie masz na stole. Baw się dobrze - rodzicee " Nie ma to jak wolna chata, jeeeeee!!!! Podeszłam do wieży i puściłam eskę na full. Zjadłam śniadanie, ogarnęłam mniej więcej dom i dalej nie wiedziałam co robić, usiadłam na sofie i myślałam. Do mojego mózgu nagle wkradła się melodia, piosenka. Dobrze znana mi piosenka, to ją słyszałam kiedy odkryłam, że wszystko dookoła to jedno wielkie kłamstwo. One Direction - Live While We're Young. Podeszłam do wieży i natychmiast ją wyłączyłam. Za późno. Wspomnienia wróciły, łzy zaczęły pojawiać się w moich oczach. Jak tak dalej pójdzie to ja nigdy o nich nie zapomnę. Poszłam do swojego pokoju, a tak znowu oni. Może nie tak na serio oni, bo nie miałam ich żadnego plakatu, ale te wszystkie zdjęcia, obrazy Londynu mi o nich przypominały. Po koli podchodziłam do każdego i zdejmowałam ze ścian. No to teraz kolej na zakupy, a jak zakupy to na pewno nie sama. Musze zrobić niespodziankę Pauli. Przeprałam się i wyszłam z domu, kierując się w stronę domu Pauli. Zadzwoniłam do drzwi, a już po chwili byłam przez nią gnieciona. Oczywiście najpierw musiałam do niej wejść i wszystko jej opisać, opowiedzieć. Ominęłam rzecz
 jasna sprawę z One Direction, nie chciałam tego rozpamiętywać jak na razie - chociaż spróbować - i o nich gadać. Po ok, godzinie wyszliśmy z jej domu i poszłyśmy na zakupy. Po ok. 3 godzinach wróciłam do domu, obładowana zakupami i torbami. W jednych były farby żeby trochę odświeżyć ściany w pokoju, a w drugich rożne obrazki, plakaty żeby te ściany udekorować. Założyłam jakieś stare cuchy i zaczęłam malować, pomogłaby mi w tym Paula, ale miała ważna sprawę do załatwienia i nie mogła. Kiedy już skończyłam, ściany wyglądały bardzo dobrze jeśli zaliczyć do tego ślady moich rąk,
umoczonych w różnych farbach. Były oryginalne. Usiadłam zmęczona na środku pokoju i przyglądałam się mojej pracy. Wtedy znowu do mojej głowy weszło One Direction, moment kiedy pomagali mi urządzić mój nowy dom od rodziców. Każdy z nich chciał inny kolor ścian więc każdy z nich przyszedł z innych kolorem farby. Ubrani byli w te faje stroje malarzy i każdy z nich miał czapeczkę z gazety. Podczas malowanie oczywiście nie obyło się bez wygłupów, w skutek czego to my byliśmy wszyscy w farbie, a ściana pozostała biała. Nie zapomnę tych momentów, nawet jak bym mocno się starała, ale musze spróbować. Nie myśleć, zapomnieć. To będzie mega trudne.
 *****
Kolejne dni mijały tak samo. Wylegiwanie w łóżku do póżna, śniadanie, spotkanie z Paulą i wygłupy, zakupy - wypad na miasto i powrót do domu. Przez wszystkie te dni starałam się nie myśleć o 1D. Prawie mi się to udawało, mówię prawie, bo za każdym razem jak spojrzałam na jakąś idącą parę przypominał mi się Harry, jak jadłam nutelle - Niall, jak kupowałam kosmetyki do włosów czy przechodziłam obok studia tatuażu - Zayn, jak widziałam bluzki w paski i marchewki - Louis, a jak jadłam łyżeczkami i przechodziłam obok sklepu z zabawkami Disneya to przypominał mi się Liam. Dlaczego pomimo tego, że tak bardzo mnie zranili i skrzywdzili to ja nie potrafię o nich zapomnieć.


...............................................................................................................................
Hej! Jak wam się podoba? Mam wenę i zastanawiam się czy nie dodać dzisiaj też 34 rozdziału. W nim będzie się bardzo dużo działo, ale nie wiem. Chcecie czy nie?

niedziela, 2 czerwca 2013

Rozdział 32

- NIALL -

- Nigdzie nie idziesz
- Niall, co ty odpierdzielasz? Daj mi wyjść z domu.
- Nie
- Nie? Niby dlaczego? Nie pozwalasz mi wyjść z mojego własnego domu?
- Kto normalny, o zdrowych zmysłach chce wyjść z domu o godzinie 24?
- Ide się przejść
- Jasne, uważaj, bo uwierze
- Niall, do jasnej cholery dasz mi wyjść?
- Nie! Zayn, myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi, że mówimy sobie o wszystkim.
- Przecież tak jest
- Tak jest? Tak jest?! Nie mówisz mi prawdy!!!! Ty wcale nie chcesz iść się przejść, nie pozwole ci wyjść i się narkotyzować!!!!

- ZAYN -

Niall jest coraz dziwniejszy. Jest moim przyjacielem, bratem i właśnie dlatego zaczynam się o niego bać. Chce sobie kulturalnie wyjść z domu, kiedy myślę, że już wszyscy śpią, a tu z kuchni wychodzi, a raczej wybiega nasz blondasek i zastawia mi drzwi całym sobą, robią przy tym groźną minę, która szczerze mówiąc mu nie wyszła. I zaczął krzyczeć, że mnie nie wypuści. ( Dialog macie na górze).

- LOUIS -

Obudziłem się o 1 w nocy. W sumie to nie ja się obudziłem tylko ktoś mnie obudził. Pierwsza moja myśl - Harry kłóci się znów z Niallem, albo dostał ataku. Ostatnio nie jest z nim dobrze. Schudł, zrobił się blady, nerwowy. Paul myślał żeby wysłać go do jakiegoś senatorium czy coś, ale na serio z nim jest coraz gorzej. Boję się o niego, ostatnio coraz bardziej, dlaczego? Mam do tego wiele powodów, ale jest jeden główny. Ostatnio jak byliśmy sami w domu i siedzieliśmy w salonie, ja oglądałem Tv, a Harry grasował na laptopie. Kiedy wstał i poszedł do kuchni, zauważyłem, że w laptopie ma otwartą stronę, a to co na niej przeczytałem zmroziło mi krew w żyłach. Dostałem gęsiej skórki, czułem jakby ktoś wylał mi kubeł zimnej wody na głowę.

- HARRY -

Od ostatniego spotkania z Sam minęło 15 dni. 15 cholernych dni. Całe dnie próbuje się do niej dodzwonić, ale to na nic. Nie mam żadnych wieści, żadnego kontaktu. Wiem tylko tyle, że nadal jest w Londynie, skąd? Istnieje coś takiego jak twitter na którym nieustannie na mnie wrzuca, ale nie dziwie jej się. Sam bym postąpił tak samo jak ona, kiedy dowiedział bym się, że wszystkie bliskie mi osoby, oszukały mnie. Jak
wygląda teraz moje życie? Straciło sens, czuję się tak samo jak wtedy kiedy wyjechała po naszej kłótni o Maxa, tylko, że teraźniejszy ból jest 1000 razy większy. Dlaczego? Bo ją kocham. To nie jest zauroczenie, to miłość, którą zatraciłem przez swoją własną głupotę. Ciągle próbuję ją odzyskać, ale ona na to nie reaguje. Pewnego dnia zadzwoniłem do niej chyba 100 raz, odebrała. Nawet nie wiecie jaką radość poczułem na sercu, ale nie trwała ona długo. Jedyne słowa jakie od niej usłyszałem to:
" Nienawidzę cię. Nie chcę cię znać, dla mnie już nie istniejesz."
Jak wy byście się czuli na moim miejscu po takich słowach? Nie potrafię opisać mojego bólu, nie zrozumiecie go nawet jeżeli byście chcieli. Dlaczego? Bo nie przeszliście tego co ja, a nawet jeśli to każdy człowiek odczuwa wszystko inaczej. Chłopaki widzą mój stan emocjonalny., nie da się ukryć, że sięgnął dna. Próbują mi pomóc jak tylko mogą i dziękuje im za to z całego serca, a właściwie z jego resztek, bo bez Sam moje serce umarło, rozsypało się, nie ma go. Ale ostatnio w internecie znalazłem sposób, który może pomóc mi zapomnieć o bólu i poczuciu winy.

- SAM -

Pewnie jesteście ciekawi jak wygląda moje życie. Otóż na pewno nie jest takie samo jak przedtem. Dużo się zmieniło, wiele pomogła mi Amy. Próbuję zapomnieć o chłopakach, chociaż oni nie pozwalają mi tego zrobić. Harry i Niall dzwonią codziennie, nie mówiąc już o reszcie czyli Louisie, Zaynie i Liamie. Szczerze? Brakuje mi ich, ale nienawiść i ból jaki mi sprawili jest większa.  Jeśli zostanę w Londynie, na pewno nie uda mi się od nich odciąć, ani zapomnieć. Muszę wyjechać, wrócić do domu. Złożyłam już papiery na uczelni, w których pisze, że rezygnuje. Nie dam rady dłużej tu zostać. Wiem, że moi rodzice na pewno będą się pytać, dlaczego wróciłam, wcisnę im jakiś kit i będę ich miała z głowy. Muszę zacząć nowe życie, bez Harrego i One Direction. Będzie mi ich brakowało...

.....................................................................................................................................................
Witam! Dzisiaj takie wewnętrzne rozmyślania bohaterów. Jak wam się podoba? Jak myślicie, co wydarzy się w następnym rozdziałach i co takiego planuje Harry? Komentujcie, bo to bardzo motywuje. Dla was to kilka sekund, a dla mnie bardzo wiele. Wiem, że was na to stać, liczę na was. Chce wiedzieć ile osób to czyta.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ